Oto nowy rozdział opowiadania.
Czy kogoś to w ogóle obchodzi? Chciałyśmy powiedzieć, że opowiadanie powoli,
powoli, ale nieco szybciej zbliża się ku końcowi. Co będzie potem? Nie jesteśmy
pewne. Na razie zapraszamy do czytania!
PS: Dziękujemy wszystkim, którzy
jeszcze z nami wytrzymują. ;)
________________________________________________________________
Po
jego ciele przeszedł przyjemny dreszcz, kiedy czyjeś usta dotknęły jego
własnych. Czarne źrenice zbliżyły tak, że zajmowały całe pole widzenia. Chciał
jednocześnie zamknąć oczy, poddając się rozkoszy jaka ogarnęło jego ciało, ale
nie mógł oprzeć się przed wpatrywaniem w czarne studnie oczu Bastiena. Nagle
poczuł, że traci oddech. Całe jego ciało zesztywniało i nagle stał się
nieprzyjemnie świadomy wszystkich części swojego ciała. Poczuł na skórze
nieprzyjemny dotyk, a obraz zaczął zamazywać mu się przed oczami. Po chwili
jednak znów nabierał ostrości, jednak zamiast czarnych oczu Bastiena, zobaczył
przed sobą źrenice koloru krwi.
-Co..?
- zapytał nie całkiem świadomie, ale zaraz poczuł chwyt na ramieniu i został
wyciągnięty z łóżka. - Ej! - krzyknął wyrywając się z uścisku.
-Musimy
iść. - szepnęła ciotka, nerwowo zerkając w stronę uchylonych na korytarz drzwi.
-Musimy...
co? Gdzie iść? W nocy?
-Tak,
w nocy! Teraz! Już!
-A
Ethenna?
Ciotka
rzuciła mu spojrzenie tak mroczne, iż nigdy się nie spodziewał zobaczyć je na
tej radosnej na ogół twarzy.
-Ty
i ja. - szepnęła, znów łapiąc go poniżej łokcia i ciągnąc w stronę drzwi. -
Idziemy.
Nie
miał ani chwili na przebranie, ani chwili na spojrzenie w lustro, nawet chwili
na założenie butów. Ciotka wyciągnęła go tak jak stał, w luźnej piżamie, która
dobrze sprawdzała się w ciepłym pokoju pod grubą kołdrą, a nie w nocy na
wietrze. Ku zdziwieniu i również uldze Cypriena, kobieta nie prowadziła go w
stronę wyjścia. Pociągnęła go za to dość brutalnie w stronę jednych z
kilkunastu drewnianych drzwi, które różniły się wyłącznie tym, iż zamiast
pokoju znajdowały się za nimi schody w dół. Cyprien stanął jak wryty, na co
jego ciotka westchnęła zirytowana. Nie miał innego wyjścia, jak tylko wejść do
środka, o ile chciał uniknąć fizycznych urazów. Od tygodnia i tak prześladował
go nieustający ból głowy. Nie tyle mocny, co nieustanny, męczący, ciągle
tkwiący gdzieś z tyłu jego głowy, jak poczucie winy i strach czaiły się głęboko
w jego sercu.
-Gdzie...?
- zaczął, ale kobieta uciszyła go ruchem ręki. Nie odzywał się już więcej i
ruszył za nią w dół schodów.
***
-Pieprzę
to! - krzyknął w końcu, upadając kolanami na piach. Słońce sprawiło, że jego
skóra, spalona, przybierała czerwony kolor.
Rudowłosy,
będąc nieco z przodu, odwrócił się i uniósł jedną brew.
-A
czym dokładnie jest to coś? Co my tu w ogóle robimy?
-Umieramy.
- wymamrotał pod nosem, siadając na piasku. Nie przejmował się już, iż
irytujące drobinki wpadając w najmniej spodziewane miejsca. Piasek miał już
wszędzie. Nawet jego dusza zdawała się ulatywać jak drobinki piasku na wietrze.
-Przecież
to nie jest prawda. Jak możemy tkwić tu tyle czasu?
-Obawiam
się, że jest. Obaj istniejemy, obaj jesteśmy gdzieś w śpiączce, a tu jesteśmy
razem. - szepnął, patrząc na piasek w swoich dłoniach. Po chwili podniósł
szybko głowę, zmrużonymi podejrzliwie oczami wpatrując się w czarne źrenice
rudowłosego. - Czemu?
-O
to właśnie się pytam.
-Nie!
Czemu tu jesteś? Czemu jesteśmy tu razem?
-Gdzie
jest "tu"?
-Nieważne!
- krzyknął Luca, nagle stając na nogi. - Co ty masz wspólnego z Nim?
Rodrick
rzucił Luce intensywne spojrzenie i przez chwilę niebieskooki spodziewał się jakiejś
odpowiedzi, ale nagle poczuł wszechogarniający ból. Ogarnął on całe jego ciało,
lecz chłopak instynktownie złapał się za głowę. Przez zmrużone, załzawione oczy
zobaczył, że Rodrick robi to samo. W tej samej chwili, gdzieś równie blisko jak
daleko, usłyszał śmiech. Śmiech dziecka, niewinny i słodki, ale tak niepokojący
w swoim brzmieniu iż Luce włosy stanęły dęba. Po chwili jednak wszystko się
zmieniło. Zamiast śmiechu dziecka w jego głowie rozbrzmiewał ryk szaleńca.
Rodrick krzyknął, Luka upadł na ziemię i na pustyni znów zapanowała cisza.
Księżyc świecił nad dwoma zwiniętymi na piasku postaciami.
***
Kolejna
głowa potoczyła się po gorącym piasku. Bastien upadł na jedno kolano, opierając
się na nożu wbitym w ciało czerwonookiego. Krótki miecz, który brunet dzierżył
w drugiej dłoni, opadł na ziemię z cichym szmerem piasku.
Nagle
poczuł czyjąś dłoń na ramieniu. Odchylił lekko głowę, a jego twarz rozjaśnił
cień szalonego uśmiechu.
-Wystarczy.
- szepną Farrid, zaciskając uścisk delikatnie. - Chodźmy.
Bastien
podniósł się z ziemi i odwróciwszy od pięciu poskręcanych na piasku trupów,
ruszył w stronę ich obozowiska. Oprócz jego zwyczajowej ekipy w małej kotlinie,
gdzie kiedyś było koryto rzeki, obozowało jeszcze dwudziestu żołnierzy. Wszyscy
byli już w namiotach lub siedzieli w ciszy przed takowymi, polerując broń.
Ponury cień skrywał okolicę obozu niczym ciężki, wełniany koc.
Bastien
wślizgnął się do swojego namiotu, zbyt wykończony psychicznie, by przejmować
się plamami krwi na jego ubraniu. Ciało bruneta opadło na wąską pryczę,
próbującą przypominać łóżko, która zaskrzypiała nieprzyjemnie. Bastien powoli
zapadał w coraz głębszy sen. Świat zlewał się w jedno z jego ciałem, aż w końcu
zniknął w lepkiej, ciężkiej ciemności.
***
-Gdzie
jedziemy? - zapytał po raz piąty Cyprien. Dwadzieścia minut temu ciotka wręcz
wrzuciła go do podejrzanie wyglądającego urządzenia, przypominającego pociąg.
Co robiły tory parędziesiąt metrów pod ziemią w samym środku niczego? Blondyn
mógłby doprowadzić samego siebie do schizofrenii, zastanawiając się nad tym.
Tymczasem ciotka po raz piąty odpowiedziała na jego pytanie uciszającym
spojrzeniem.
-Czy
wrócę stamtąd żywy? - zaryzykował z lekkim uśmiechem.
Kobieta
parsknęła cichym śmiechem. Cyprien uśmiechnął się szerzej. Wiedział, że ciotka
nie umie zbyt długo utrzymać poważnej miny. Była po prostu z tego rodzaju
ludzi, którzy lubili się uśmiechać.
-To
zależy. - odpowiedziała. Nie była to może odpowiedź, jaką Cyprien chciał
usłyszeć, ale nie była też najgorsza.
Pociąg
zatrzymał się po kolejnych dwudziestu minutach. Cyprien próbował przekalkulować
w myślach czas i prędkość pociągu, ale jakoś nic z tego nie wchodziło. Nie miał
pojęcia gdzie mógłby się znajdować. Spojrzał niepewnie na kobietę, która wstała
ze swojego miejsca i podeszłą do niewielkich, otwieranych automatycznie drzwi.
Stacja
była ukryta w mroku. Mimo, iż Cyprien mógł dostrzec kształt otoczenia, wszystko
było szaro-bure i bez wyrazu. Jedynym konkretnym światłem była jarzeniówka
paląca się w małym korytarzyku, w głębi którego było widać schody. "Jasne,
więcej schodów." pomyślał blondyn, wzdychając ciężko. Zdawać by się mogło,
że ma większe problemy na głowie, ale jak na razie były nimi schody. Dziesiątki
schodów w górę. Cyprien westchnął po raz drugi, ruszając za kobietą. Jakże
wielkie było jego zdziwienie, gdy okazało się, iż nie idą w stronę schodów.
Zamiast tego skierowali się do drzwi obok. Wielkich, ciężkich drzwi, które
zaskrzypiały mrocznie gdy kobieta pociągnęła za klamkę. Znaleźli się w wąskim
korytarzu, oświetlonym tylko rzędem małych, okrągłych lampek przy obu ścianach.
Korytarz prowadził do okrągłego holu, w którym, Cyprien mógł przysiądź, było
słychać jakieś szepty. Ciotka otworzyła kolejne tajemnicze drzwi i szepty
okazały się uzasadnione. W okrągłym, oświetlonym tylko świecami, pokoju
siedziało czterech ludzi, rozmawiając zażarcie. Nie krzyczeli, ani nie
podnosili głosów, jednak akustyka roznosiła każde słowo z nieprawdopodobną
siłą. Cyprien wszedł niepewnie do środka. Zatrzymał się jednak, gdy zauważył,
że nie wszyscy z przebywających w pokoju ludzi mają czerwone tęczówki. Dwóch,
poważanie wyglądających mężczyzn, którzy nie zabierali głosy w dyskusji,
rzuciło w stronę blondyna badawcze spojrzenia swoich czarnych oczu, a kobieta która
rozmawiała w tej chwili z siwiejącym, poskręcanym staruszkiem, siedzącym w
wielkim krześle, intensywność swoich niebieskich oczu, podkreślała makijażem.
Oprócz nich w pokoju znajdowali się jeszcze dwaj młodsi mężczyźni, grając w
szachy w rogu sali.
-Co
tu się dzieje? - zapytał, niepewny czy może zabrać głos. - Gdzie my jesteśmy? -
odwrócił sie i spojrzał na ciotkę, która stała krok za nim. Nie odpowiedziała
mu, uśmiechając się tymczasem do niebieskookiej kobiety, która odpowiedziała
tym samym.
-Czemu
przyprowadziłaś tu tego idiotę? - dało się słyszeć, a w sali momentalnie
zapanowała cisza. Cyprien na początku nie był pewny, kto wypowiedział te słowa,
ale po chwili zobaczył lekki uśmieszek na ustach jednego z czarnych. Wzrok
mężczyzny był tak intensywny, iż Cyprien z trudem powstrzymał chęć cofnięcia
się o krok.
-Wypraszam
sobie.
-A
wypraszaj sobie ile chcesz, ale to nie ja spowodowałem krajowy kryzys.
-O co
ty masz wspólnego z moim krajem?
-Jak
na razie nic, ale według twojej ciotki miałeś jakiś genialny plan, żeby to
zmienić, choć po wysłuchaniu go, nie wiem czy chodzi ci o pokój, czy o seks. -
chytry uśmieszek ozdobił twarz czarnookiego.
-Czy
ktoś może mi powiedzieć, co się tak właściwie dzieje?
-Spotkanie
Starszyzny. - odparł starszy człowiek.
-Co?
-To
się dzieje. Pierwsze pełne spotkanie od paru wieków.
-Pełne?
-Zaproszeni
są na nie wszyscy członkowie, nawet ci którzy nie wiedzą, o jego istnieniu.
Cyprien
rozejrzał się po pomieszczeniu. Jak na "wszystkich" członków siedem
osób to trochę mało.
-Jeszcze
nie teraz. - odparł staruszek z uśmiechem, jakby czytając w myślach chłopaka. -
Teraz idź spać. Podobno wyrwaliśmy cię ze snu.
-Ale...
-Idź.
- głos mężczyzny z przyjemnego tonu dziadka, zmienił się w sekundę w szorstki i
ostry jak brzytwa. Blondyn bez gadanie wycofał się z pomieszczenia.
***
Następnego
dnia Bastien znów położył się wprost na pryczy, nie bacząc na jednego z
młodszych żołnierzy, stojących niepewnie w przejściu do namiotu. Kiedy jednak
usłyszał po raz trzeci ciche "przepraszam", nie wytrzymał. Otworzył
oczy i spojrzał na sylwetkę stojąca pod ścianą namiotu. Widok jego drobnej
sylwetki i blond włosów, spowodował gwałtowny ucisk w sercu bruneta. Znów na
chwilę zamknął oczy, lecz otworzył je po sekundzie.
-Tak?
-Chciałem
przypomnieć, że jeśli szybko się stąd nie ruszymy, ktoś znajdzie nasz obóz.
-A
kim jesteś, żeby mi o tym przypominać?
Chłopak
spuścił wzrok niepewnie.
-Przewodnikiem.
-Rozumiem,
wyruszamy jutro. To wszystko?
-Tak.
- chłopak jednak nie wychodził
-Na
pewno?
-Z
obozu wczoraj uciekło dwóch żołnierzy.
Bastien
westchnął nerwowo.
-Ich
problem.
-Ale...
-Mam
biec ich szukać?
-Sugerowałbym
jak najszybsze ruszenie z miejsca.
-Jutro
wystarczy.
-Jeśli
natkną się na jakich wrogi oddział, mogą nas zdradzić.
-Do
rana wytrzymamy.
Chłopak
nadal jednak nie wyglądał na przekonanego. Bastien podniósł się na łokciach w
swojej pryczy i ruchem ręki przywołał blondyna do siebie. Czuł narastające w
sercu poczucie winy, kiedy dotknął delikatnie dłoni żołnierza.
-Wytrzymamy.
- szepnął po raz drugi, zostawiając na nadgarstku blondyna delikatny pocałunek.
Co złego może się stać? Nic, prawda? Pociągnął chłopaka na łóżko, nie zważając
na słowa protestu i złączył ich usta w spragnionym pocałunku. Zamknął oczy, a
zamiast czarnych źrenic młodego żołnierza, zobaczył przed sobą czerwone oczy
Cypriena. Żołnierz, tak nieśmiały na początku okazał się całkiem niezłym
kochankiem. Bastien jednak ani na moment nie przestawał wyobrażać sobie pod nim
ciała czerwonookiego. Nawet nie wiedział kiedy nauczył się każdej krzywizny
jego ciała, jednak teraz umiał przywołać je w myślach jak swoje własne imię.
Czuł krew gotującą mu się w żyłach, czuł narastające podniecenie. Nawet nie
wiedział jak miał na imię leżący pod nim mężczyzna. Z ust czarnowłosego wyrwał
się krótkie westchnienie. Imię czerwonookiego kochanka rozeszło się po
namiocie, jednak żołnierz zdawał się nie zwrócić na to uwagi. Dla niego też
zapewne to była tylko szybka przygoda, rozładowanie stresu. Może też, patrząc
spod przymrużonych powiek na Bastiena, wyobrażał sobie kogoś innego. Takie
myślenie sprawiało, iż brunet czuł się mniej winny, ale jednocześnie raniło
trochę jego bądź co bądź przerośnięte ego. Przyspieszył ruchy bioder,
wsłuchując się w jęki żołnierza, tak podobne do jęków czerwonookiego.
***
Cyprien
zanurzył się w poduszki i od razu zamknął oczy. Czy chodziło mu bardziej o
seks, czy o pokój? W tym momencie miał pokój głęboko w dupie, a ręka blondyna
automatycznie podążyła w kierunku spodni. Obraz ciała Bastiena wypełnił jego
umysł. Nic szczególnego. Zakrzywienie bioder, zagłębienie szyi, umięśniony
brzuch. Nie umiał odtworzyć w pamięci całej sylwetki Bastiena, jednak tyle wystarczyło.
Już po chwili oddychał nierówno, poruszając rytmicznie ręką. Czuł drżenie mięśni i rozchodzące się po jego ciele gorąco. Przyspieszył ruchy, zagłębiając
twarz w poduszkę. Miał dziwne wrażenie, że przez ściany tego pokoju wszystko
słychać. Po chwili z jego gardło wydobył się przeciągły jęk, kiedy całe
napięcie uszło z niego w jednej, krótkiej chwili rozkoszy. Nie było to tak
satysfakcjonujące jak prawdziwy seks i skończył się zdecydowanie za szybko, a
Cyprienowi brakowało teraz obejmujących go ramion. Westchnął, okrywając się
bardziej kołdrą i chowając twarz w dłoniach. Teraz ból głowy uderzył go z
podwójną siłą. Zrzucając szklankę, sięgnął od razu po dzbanek krwi stojący na
pobliskim stoliku. Wypił wszystko za jednym razem, a całym jego ciałem
wstrząsnął zimny dreszcz. Próbował uciszyć złowieszcze szepty w jego głowy,
które stawały się głośniejsze i coraz bardziej zrozumiałe z każdą chwilę, gdy
pozwalał sobie ich słuchać. Znów zanurzył się w poduszkach, chcąc jak
najszybciej zapaść w sen.
Rany, co tu się dzieje?!Naprawdę zbliża się coś grubszego. Skoro już Cyprien odczuwa jakieś anomalie... Owszem, "jego" demon jest potężny, ale chyba nie aż tak, jak na przykład ten Bastiena.
OdpowiedzUsuńCiotka wplątała go w radę, szepty nasilają się w głowie... Ogólny chaos i niepewność jutra. Teraz nie boję się już o owe jutro, ale o najbliższe minuty.
(zapraszam na rozdział)
Jezu. Ale wasze opowiadanie jest popieprzone. I chyba przez to mi się tak podoba. Cyprien co raz częściej słyszy głosy w głowie, ale może mimo tego, że ma słabsze demona niż Bastien, to może jest on bardziej związany z Luckiem? Czekam na ciąg dlaszy.
OdpowiedzUsuńYukio przypomina Twoją koleżankę? xDDD No i skazałaś chłopaka na rolę uke. xD No wiesz?! XDD
OdpowiedzUsuńZdradzę Ci, że na chwilę pojawi się postać, która już miała swoje pięć minut. ;P
Zapraszam na one shota xD
OdpowiedzUsuńZapraszam na mój blog
OdpowiedzUsuńhttp://anielica-plotkara.blogspot.com/
Zapraszam na rozdział. :D
OdpowiedzUsuń