niedziela, 14 kwietnia 2013

Devil's Soul XVI

Oto nowy rozdział opowiadania. Czy kogoś to w ogóle obchodzi? Chciałyśmy powiedzieć, że opowiadanie powoli, powoli, ale nieco szybciej zbliża się ku końcowi. Co będzie potem? Nie jesteśmy pewne. Na razie zapraszamy do czytania!
PS: Dziękujemy wszystkim, którzy jeszcze z nami wytrzymują. ;)
________________________________________________________________
Po jego ciele przeszedł przyjemny dreszcz, kiedy czyjeś usta dotknęły jego własnych. Czarne źrenice zbliżyły tak, że zajmowały całe pole widzenia. Chciał jednocześnie zamknąć oczy, poddając się rozkoszy jaka ogarnęło jego ciało, ale nie mógł oprzeć się przed wpatrywaniem w czarne studnie oczu Bastiena. Nagle poczuł, że traci oddech. Całe jego ciało zesztywniało i nagle stał się nieprzyjemnie świadomy wszystkich części swojego ciała. Poczuł na skórze nieprzyjemny dotyk, a obraz zaczął zamazywać mu się przed oczami. Po chwili jednak znów nabierał ostrości, jednak zamiast czarnych oczu Bastiena, zobaczył przed sobą źrenice koloru krwi.

-Co..? - zapytał nie całkiem świadomie, ale zaraz poczuł chwyt na ramieniu i został wyciągnięty z łóżka. - Ej! - krzyknął wyrywając się z uścisku.
-Musimy iść. - szepnęła ciotka, nerwowo zerkając w stronę uchylonych na korytarz drzwi.
-Musimy... co? Gdzie iść? W nocy?
-Tak, w nocy! Teraz! Już!
-A Ethenna?
Ciotka rzuciła mu spojrzenie tak mroczne, iż nigdy się nie spodziewał zobaczyć je na tej radosnej na ogół twarzy.
-Ty i ja. - szepnęła, znów łapiąc go poniżej łokcia i ciągnąc w stronę drzwi. - Idziemy.
Nie miał ani chwili na przebranie, ani chwili na spojrzenie w lustro, nawet chwili na założenie butów. Ciotka wyciągnęła go tak jak stał, w luźnej piżamie, która dobrze sprawdzała się w ciepłym pokoju pod grubą kołdrą, a nie w nocy na wietrze. Ku zdziwieniu i również uldze Cypriena, kobieta nie prowadziła go w stronę wyjścia. Pociągnęła go za to dość brutalnie w stronę jednych z kilkunastu drewnianych drzwi, które różniły się wyłącznie tym, iż zamiast pokoju znajdowały się za nimi schody w dół. Cyprien stanął jak wryty, na co jego ciotka westchnęła zirytowana. Nie miał innego wyjścia, jak tylko wejść do środka, o ile chciał uniknąć fizycznych urazów. Od tygodnia i tak prześladował go nieustający ból głowy. Nie tyle mocny, co nieustanny, męczący, ciągle tkwiący gdzieś z tyłu jego głowy, jak poczucie winy i strach czaiły się głęboko w jego sercu.
-Gdzie...? - zaczął, ale kobieta uciszyła go ruchem ręki. Nie odzywał się już więcej i ruszył za nią w dół schodów.

***

-Pieprzę to! - krzyknął w końcu, upadając kolanami na piach. Słońce sprawiło, że jego skóra, spalona, przybierała czerwony kolor.
Rudowłosy, będąc nieco z przodu, odwrócił się i uniósł jedną brew.
-A czym dokładnie jest to coś? Co my tu w ogóle robimy?
-Umieramy. - wymamrotał pod nosem, siadając na piasku. Nie przejmował się już, iż irytujące drobinki wpadając w najmniej spodziewane miejsca. Piasek miał już wszędzie. Nawet jego dusza zdawała się ulatywać jak drobinki piasku na wietrze.
-Przecież to nie jest prawda. Jak możemy tkwić tu tyle czasu?
-Obawiam się, że jest. Obaj istniejemy, obaj jesteśmy gdzieś w śpiączce, a tu jesteśmy razem. - szepnął, patrząc na piasek w swoich dłoniach. Po chwili podniósł szybko głowę, zmrużonymi podejrzliwie oczami wpatrując się w czarne źrenice rudowłosego. - Czemu?
-O to właśnie się pytam.
-Nie! Czemu tu jesteś? Czemu jesteśmy tu razem?
-Gdzie jest "tu"?
-Nieważne! - krzyknął Luca, nagle stając na nogi. - Co ty masz wspólnego z Nim?
Rodrick rzucił Luce intensywne spojrzenie i przez chwilę niebieskooki spodziewał się jakiejś odpowiedzi, ale nagle poczuł wszechogarniający ból. Ogarnął on całe jego ciało, lecz chłopak instynktownie złapał się za głowę. Przez zmrużone, załzawione oczy zobaczył, że Rodrick robi to samo. W tej samej chwili, gdzieś równie blisko jak daleko, usłyszał śmiech. Śmiech dziecka, niewinny i słodki, ale tak niepokojący w swoim brzmieniu iż Luce włosy stanęły dęba. Po chwili jednak wszystko się zmieniło. Zamiast śmiechu dziecka w jego głowie rozbrzmiewał ryk szaleńca. Rodrick krzyknął, Luka upadł na ziemię i na pustyni znów zapanowała cisza. Księżyc świecił nad dwoma zwiniętymi na piasku postaciami.

***

Kolejna głowa potoczyła się po gorącym piasku. Bastien upadł na jedno kolano, opierając się na nożu wbitym w ciało czerwonookiego. Krótki miecz, który brunet dzierżył w drugiej dłoni, opadł na ziemię z cichym szmerem piasku.
Nagle poczuł czyjąś dłoń na ramieniu. Odchylił lekko głowę, a jego twarz rozjaśnił cień szalonego uśmiechu.
-Wystarczy. - szepną Farrid, zaciskając uścisk delikatnie. - Chodźmy.
Bastien podniósł się z ziemi i odwróciwszy od pięciu poskręcanych na piasku trupów, ruszył w stronę ich obozowiska. Oprócz jego zwyczajowej ekipy w małej kotlinie, gdzie kiedyś było koryto rzeki, obozowało jeszcze dwudziestu żołnierzy. Wszyscy byli już w namiotach lub siedzieli w ciszy przed takowymi, polerując broń. Ponury cień skrywał okolicę obozu niczym ciężki, wełniany koc.
Bastien wślizgnął się do swojego namiotu, zbyt wykończony psychicznie, by przejmować się plamami krwi na jego ubraniu. Ciało bruneta opadło na wąską pryczę, próbującą przypominać łóżko, która zaskrzypiała nieprzyjemnie. Bastien powoli zapadał w coraz głębszy sen. Świat zlewał się w jedno z jego ciałem, aż w końcu zniknął w lepkiej, ciężkiej ciemności.

***

-Gdzie jedziemy? - zapytał po raz piąty Cyprien. Dwadzieścia minut temu ciotka wręcz wrzuciła go do podejrzanie wyglądającego urządzenia, przypominającego pociąg. Co robiły tory parędziesiąt metrów pod ziemią w samym środku niczego? Blondyn mógłby doprowadzić samego siebie do schizofrenii, zastanawiając się nad tym. Tymczasem ciotka po raz piąty odpowiedziała na jego pytanie uciszającym spojrzeniem.
-Czy wrócę stamtąd żywy? - zaryzykował z lekkim uśmiechem.
Kobieta parsknęła cichym śmiechem. Cyprien uśmiechnął się szerzej. Wiedział, że ciotka nie umie zbyt długo utrzymać poważnej miny. Była po prostu z tego rodzaju ludzi, którzy lubili się uśmiechać.
-To zależy. - odpowiedziała. Nie była to może odpowiedź, jaką Cyprien chciał usłyszeć, ale nie była też najgorsza.
Pociąg zatrzymał się po kolejnych dwudziestu minutach. Cyprien próbował przekalkulować w myślach czas i prędkość pociągu, ale jakoś nic z tego nie wchodziło. Nie miał pojęcia gdzie mógłby się znajdować. Spojrzał niepewnie na kobietę, która wstała ze swojego miejsca i podeszłą do niewielkich, otwieranych automatycznie drzwi.
Stacja była ukryta w mroku. Mimo, iż Cyprien mógł dostrzec kształt otoczenia, wszystko było szaro-bure i bez wyrazu. Jedynym konkretnym światłem była jarzeniówka paląca się w małym korytarzyku, w głębi którego było widać schody. "Jasne, więcej schodów." pomyślał blondyn, wzdychając ciężko. Zdawać by się mogło, że ma większe problemy na głowie, ale jak na razie były nimi schody. Dziesiątki schodów w górę. Cyprien westchnął po raz drugi, ruszając za kobietą. Jakże wielkie było jego zdziwienie, gdy okazało się, iż nie idą w stronę schodów. Zamiast tego skierowali się do drzwi obok. Wielkich, ciężkich drzwi, które zaskrzypiały mrocznie gdy kobieta pociągnęła za klamkę. Znaleźli się w wąskim korytarzu, oświetlonym tylko rzędem małych, okrągłych lampek przy obu ścianach. Korytarz prowadził do okrągłego holu, w którym, Cyprien mógł przysiądź, było słychać jakieś szepty. Ciotka otworzyła kolejne tajemnicze drzwi i szepty okazały się uzasadnione. W okrągłym, oświetlonym tylko świecami, pokoju siedziało czterech ludzi, rozmawiając zażarcie. Nie krzyczeli, ani nie podnosili głosów, jednak akustyka roznosiła każde słowo z nieprawdopodobną siłą. Cyprien wszedł niepewnie do środka. Zatrzymał się jednak, gdy zauważył, że nie wszyscy z przebywających w pokoju ludzi mają czerwone tęczówki. Dwóch, poważanie wyglądających mężczyzn, którzy nie zabierali głosy w dyskusji, rzuciło w stronę blondyna badawcze spojrzenia swoich czarnych oczu, a kobieta która rozmawiała w tej chwili z siwiejącym, poskręcanym staruszkiem, siedzącym w wielkim krześle, intensywność swoich niebieskich oczu, podkreślała makijażem. Oprócz nich w pokoju znajdowali się jeszcze dwaj młodsi mężczyźni, grając w szachy w rogu sali.
-Co tu się dzieje? - zapytał, niepewny czy może zabrać głos. - Gdzie my jesteśmy? - odwrócił sie i spojrzał na ciotkę, która stała krok za nim. Nie odpowiedziała mu, uśmiechając się tymczasem do niebieskookiej kobiety, która odpowiedziała tym samym.
-Czemu przyprowadziłaś tu tego idiotę? - dało się słyszeć, a w sali momentalnie zapanowała cisza. Cyprien na początku nie był pewny, kto wypowiedział te słowa, ale po chwili zobaczył lekki uśmieszek na ustach jednego z czarnych. Wzrok mężczyzny był tak intensywny, iż Cyprien z trudem powstrzymał chęć cofnięcia się o krok.
-Wypraszam sobie.
-A wypraszaj sobie ile chcesz, ale to nie ja spowodowałem krajowy kryzys.
-O co ty masz wspólnego z moim krajem?
-Jak na razie nic, ale według twojej ciotki miałeś jakiś genialny plan, żeby to zmienić, choć po wysłuchaniu go, nie wiem czy chodzi ci o pokój, czy o seks. - chytry uśmieszek ozdobił twarz czarnookiego.
-Czy ktoś może mi powiedzieć, co się tak właściwie dzieje?
-Spotkanie Starszyzny. - odparł starszy człowiek.
-Co?
-To się dzieje. Pierwsze pełne spotkanie od paru wieków.
-Pełne?
-Zaproszeni są na nie wszyscy członkowie, nawet ci którzy nie wiedzą, o jego istnieniu.
Cyprien rozejrzał się po pomieszczeniu. Jak na "wszystkich" członków siedem osób to trochę mało.
-Jeszcze nie teraz. - odparł staruszek z uśmiechem, jakby czytając w myślach chłopaka. - Teraz idź spać. Podobno wyrwaliśmy cię ze snu.
-Ale...
-Idź. - głos mężczyzny z przyjemnego tonu dziadka, zmienił się w sekundę w szorstki i ostry jak brzytwa. Blondyn bez gadanie wycofał się z pomieszczenia.

***

Następnego dnia Bastien znów położył się wprost na pryczy, nie bacząc na jednego z młodszych żołnierzy, stojących niepewnie w przejściu do namiotu. Kiedy jednak usłyszał po raz trzeci ciche "przepraszam", nie wytrzymał. Otworzył oczy i spojrzał na sylwetkę stojąca pod ścianą namiotu. Widok jego drobnej sylwetki i blond włosów, spowodował gwałtowny ucisk w sercu bruneta. Znów na chwilę zamknął oczy, lecz otworzył je po sekundzie.
-Tak?
-Chciałem przypomnieć, że jeśli szybko się stąd nie ruszymy, ktoś znajdzie nasz obóz.
-A kim jesteś, żeby mi o tym przypominać?
Chłopak spuścił wzrok niepewnie.
-Przewodnikiem.
-Rozumiem, wyruszamy jutro. To wszystko?
-Tak. - chłopak jednak nie wychodził
-Na pewno?
-Z obozu wczoraj uciekło dwóch żołnierzy.
Bastien westchnął nerwowo.
-Ich problem.
-Ale...
-Mam biec ich szukać?
-Sugerowałbym jak najszybsze ruszenie z miejsca.
-Jutro wystarczy.
-Jeśli natkną się na jakich wrogi oddział, mogą nas zdradzić.
-Do rana wytrzymamy.
Chłopak nadal jednak nie wyglądał na przekonanego. Bastien podniósł się na łokciach w swojej pryczy i ruchem ręki przywołał blondyna do siebie. Czuł narastające w sercu poczucie winy, kiedy dotknął delikatnie dłoni żołnierza.
-Wytrzymamy. - szepnął po raz drugi, zostawiając na nadgarstku blondyna delikatny pocałunek. Co złego może się stać? Nic, prawda? Pociągnął chłopaka na łóżko, nie zważając na słowa protestu i złączył ich usta w spragnionym pocałunku. Zamknął oczy, a zamiast czarnych źrenic młodego żołnierza, zobaczył przed sobą czerwone oczy Cypriena. Żołnierz, tak nieśmiały na początku okazał się całkiem niezłym kochankiem. Bastien jednak ani na moment nie przestawał wyobrażać sobie pod nim ciała czerwonookiego. Nawet nie wiedział kiedy nauczył się każdej krzywizny jego ciała, jednak teraz umiał przywołać je w myślach jak swoje własne imię. Czuł krew gotującą mu się w żyłach, czuł narastające podniecenie. Nawet nie wiedział jak miał na imię leżący pod nim mężczyzna. Z ust czarnowłosego wyrwał się krótkie westchnienie. Imię czerwonookiego kochanka rozeszło się po namiocie, jednak żołnierz zdawał się nie zwrócić na to uwagi. Dla niego też zapewne to była tylko szybka przygoda, rozładowanie stresu. Może też, patrząc spod przymrużonych powiek na Bastiena, wyobrażał sobie kogoś innego. Takie myślenie sprawiało, iż brunet czuł się mniej winny, ale jednocześnie raniło trochę jego bądź co bądź przerośnięte ego. Przyspieszył ruchy bioder, wsłuchując się w jęki żołnierza, tak podobne do jęków czerwonookiego.

***

Cyprien zanurzył się w poduszki i od razu zamknął oczy. Czy chodziło mu bardziej o seks, czy o pokój? W tym momencie miał pokój głęboko w dupie, a ręka blondyna automatycznie podążyła w kierunku spodni. Obraz ciała Bastiena wypełnił jego umysł. Nic szczególnego. Zakrzywienie bioder, zagłębienie szyi, umięśniony brzuch. Nie umiał odtworzyć w pamięci całej sylwetki Bastiena, jednak tyle wystarczyło. Już po chwili oddychał nierówno, poruszając rytmicznie ręką. Czuł drżenie mięśni i rozchodzące się po jego ciele gorąco. Przyspieszył ruchy, zagłębiając twarz w poduszkę. Miał dziwne wrażenie, że przez ściany tego pokoju wszystko słychać. Po chwili z jego gardło wydobył się przeciągły jęk, kiedy całe napięcie uszło z niego w jednej, krótkiej chwili rozkoszy. Nie było to tak satysfakcjonujące jak prawdziwy seks i skończył się zdecydowanie za szybko, a Cyprienowi brakowało teraz obejmujących go ramion. Westchnął, okrywając się bardziej kołdrą i chowając twarz w dłoniach. Teraz ból głowy uderzył go z podwójną siłą. Zrzucając szklankę, sięgnął od razu po dzbanek krwi stojący na pobliskim stoliku. Wypił wszystko za jednym razem, a całym jego ciałem wstrząsnął zimny dreszcz. Próbował uciszyć złowieszcze szepty w jego głowy, które stawały się głośniejsze i coraz bardziej zrozumiałe z każdą chwilę, gdy pozwalał sobie ich słuchać. Znów zanurzył się w poduszkach, chcąc jak najszybciej zapaść w sen.

6 komentarzy:

  1. Rany, co tu się dzieje?!Naprawdę zbliża się coś grubszego. Skoro już Cyprien odczuwa jakieś anomalie... Owszem, "jego" demon jest potężny, ale chyba nie aż tak, jak na przykład ten Bastiena.
    Ciotka wplątała go w radę, szepty nasilają się w głowie... Ogólny chaos i niepewność jutra. Teraz nie boję się już o owe jutro, ale o najbliższe minuty.

    (zapraszam na rozdział)

    OdpowiedzUsuń
  2. Jezu. Ale wasze opowiadanie jest popieprzone. I chyba przez to mi się tak podoba. Cyprien co raz częściej słyszy głosy w głowie, ale może mimo tego, że ma słabsze demona niż Bastien, to może jest on bardziej związany z Luckiem? Czekam na ciąg dlaszy.

    OdpowiedzUsuń
  3. Yukio przypomina Twoją koleżankę? xDDD No i skazałaś chłopaka na rolę uke. xD No wiesz?! XDD
    Zdradzę Ci, że na chwilę pojawi się postać, która już miała swoje pięć minut. ;P

    OdpowiedzUsuń
  4. Zapraszam na mój blog
    http://anielica-plotkara.blogspot.com/

    OdpowiedzUsuń
  5. Zapraszam na rozdział. :D

    OdpowiedzUsuń