Przed wami
nowy rozdział naszego opowiadania. Chiyeko ma co do niego mieszane uczucia może
dlatego, że długo się pisał, za co bardzo przepraszamy. Mimo wszystko mamy
nadzieję, że wam się spodoba i zachęci do dalszego śledzenia naszych wypocin.
_________________________________________________________________
Otworzyłem na oścież wielkie, szklane drzwi prowadzące na taras. Wzdychając, oparłem się o balustradę, na której położyłem kieliszek z czerwonym płynem. Wplątałem palce we włosy, patrząc smutnym, tęsknym wzrokiem na rozciągający się przede mną widok.
Tourville.
Miasto wież. A na wieżach kosy. Stada małych, czarnych ptaszków, których żółte
dzioby widzę nawet z oddali. Uśmiechnąłem się, przywołując do mych myśli herb
wiszący nad moim łóżkiem, nad moim tronem, nawet w toalecie. Czarne skrzydła
kosa rozpostarte na tle słońca. Słońce miało oznaczać nowy początek,
oświecenie, a kos był oznaką tego miejsca.