czwartek, 31 stycznia 2013

Devil's Soul XIII

Oto przed wami nowy rozdzialik. Akcja się rozkręca i wreszcie historia nabiera sensu w trochę bardziej mrocznym aspekcie. Mamy nadzieje, że się spodoba.
Miłego czytania!
PS: Kiedy zaczynają się wasze ferie? Nasze już się skończyły i bardzo z tego powodu cierpimy. ;P
________________________________________________________________
Kula przeleciała przez sam środek magicznej tarczy, ale mimo huku Bastien usłyszał kroki. Odwrócił się, chowając pistolet i zbliżając się do Tanji.
-Jak on się czuję? – zapytał, patrząc na nią zmrużonymi od słońca oczami.
-Ciągle przerażony, ale przynajmniej konwulsje się skończyły.
Bastien pokiwał głową, przygryzając lekko dolną wargę. Tanja założyła ręce na piersi i przekręciła głowę, patrząc na niego badawczo.
-Co się dzieje? – zapytała. Bastien nic jej nie powiedział, oprócz tego, żeby zajęła się Rodrickiem. Zrobiła to bez pytań, co przyjął z ulgą, ale wiedział, że pytania w końcu przyjdą. Usiadł pod ścianą jednego z baraków. Rozgrzana stal parzył jego w plecy, ale w tej chwili mało go to obchodziło.

niedziela, 13 stycznia 2013

Devil's Soul XII


Witamy, witamy, o zdrowie pytamy, pierwszy rozdział w nowym roku przedstawiamy. Ogólnie rzecz biorąc rozpiera nas radość związana z początkiem feriami. Rozdział dość, że tak powiemy, znaczący w sensie fabularnym, powiedzmy, że przechodzimy do meritum, czyli po krótce wszystko zaczyna się pier***ić.
Zapraszamy!
_________________________________________________________________________

Zimny wiatr podrywał do lotu ogromne płaty śniegu. Właściwie były to zlepki o średnicy dwóch centymetrów, wpadające wszędzie gdzie się dało, a już szczególnie za okulary Kaleba. Cały czas musiał je zdejmować i czyścić, żeby cokolwiek widzieć.
Kiedy zamknął za sobą drzwi plebanii, od razu ogarnęło go przyjemne ciepło. Stara kanapa oświetlona blaskiem z kominka uśmiechała się do niego zachęcająco. Ksiądz rozebrał się z przemoczonych ubrań.
-A ojciec znowu po zimnie łazi nie wiadomo gdzie?! - usłyszał po chwili i z przepraszającym uśmiechem odwrócił się do swojej gospodyni. Niska kobieta pomachała na niego łyżką, jak na jakiegoś niesfornego smarkacza. - Ksiądz się włóczy, a ja muszę gości przyjmować!
-Gości? - zapytał Kaleb zbity z tropu. Nikogo się nie spodziewał, a już na pewno nie przypuszczał, że ktoś wyszedłby z domu w taki mróz.
-A no przyszedł ten pana kolega. - ciągle mówiła uniesionym głosem, ostatnie słowo wymawiając jak gdyby ironicznie. Otworzyła drzwi do kuchni i zawołała:
-Proszę wejść!