czwartek, 31 stycznia 2013

Devil's Soul XIII

Oto przed wami nowy rozdzialik. Akcja się rozkręca i wreszcie historia nabiera sensu w trochę bardziej mrocznym aspekcie. Mamy nadzieje, że się spodoba.
Miłego czytania!
PS: Kiedy zaczynają się wasze ferie? Nasze już się skończyły i bardzo z tego powodu cierpimy. ;P
________________________________________________________________
Kula przeleciała przez sam środek magicznej tarczy, ale mimo huku Bastien usłyszał kroki. Odwrócił się, chowając pistolet i zbliżając się do Tanji.
-Jak on się czuję? – zapytał, patrząc na nią zmrużonymi od słońca oczami.
-Ciągle przerażony, ale przynajmniej konwulsje się skończyły.
Bastien pokiwał głową, przygryzając lekko dolną wargę. Tanja założyła ręce na piersi i przekręciła głowę, patrząc na niego badawczo.
-Co się dzieje? – zapytała. Bastien nic jej nie powiedział, oprócz tego, żeby zajęła się Rodrickiem. Zrobiła to bez pytań, co przyjął z ulgą, ale wiedział, że pytania w końcu przyjdą. Usiadł pod ścianą jednego z baraków. Rozgrzana stal parzył jego w plecy, ale w tej chwili mało go to obchodziło.
-Sam dokładnie nie wiem. – szepnął i była to prawda, choć prawdopodobnie wiedział więcej niż większość. Jego głowę rozsadzał ból, jego ciałem raz na jakiś czas wstrząsał dziwny dreszcz lub skurcz. Mógł zauważyć to u innych. Mniej lub bardziej intensywnie, ale dotykało to wszystkich. Tylko on wiedział jednak, że zaczęło się zaraz po tym, jak Rodrick dostał ataku.
Westchnął ciężko i spojrzał w górę na dziewczynę, znów mrużąc oczy.
-Będzie dobrze. – powiedział bez przekonania, bo tak naprawdę niemal dosłownie czuł w kościach, że szykuje się coś większego. Większego niż to co sam planował.
Pomyślał o Cyprienie. Ból głowy jednocześnie wzmocnił się i przestał go obchodzić. Czy zabił już matkę? Czy w ogóle się na to zdecydował? Czy też odczuwał uwolnienie Lucyfera? Pokręcił głową, próbując pozbyć się wszelkich myśli. Raz na jakiś czas chciałby stać się bezduszną maszyną, jednak nie było to takie łatwe, jak mogłoby się wydawać. Wstał i nie mówiąc nic do Tanji, jakby zapominając o jej istnieniu, skierował się do swojej kwatery.

***

Cyprien podskoczył, gdy drzwi otworzyły się z trzaskiem, niemal wyrwane z zawiasów. Do pokoju szybkim krokiem wkroczyła jego siostra, rzucając mu spojrzenie, które mogłoby zabić.
-Kiedy to robimy?  - wyrzuciła z siebie na wydechu, siadając na krawędzi jego łóżka. Cyprien spojrzał na nią z góry, niezbyt pewny jak zareagować, więc jedyne co przyszło mu do głowy to:
-Co robimy?
Kolejne spojrzenie, od którego prawdopodobnie powinien leżeć martwy. Rzeczywiście coś zmieniło się w jego siostrze przez czas, który spędzili osobno. I wcale nie chodziło o to, że były to lata, nawet miesiące. Cyprien widział jak się zmienia. Jak z każdym dniem staje się twardsza i zimniejsza. On po prostu nie chciał na to patrzeć. Teraz jednak kiedy wpatrywała się w niego, a na dnie oczu mógł zobaczyć czystą chęć mordu, a jeszcze głębiej, gdzieś poza wszystkim jakąś smutną pustkę, nie chciał na nią patrzeć. Odwrócił się w stronę okna, biorąc głębszy wdech i przeciągając dłoń po twarzy, lekko uciskając skronie. Od rana walczył z irytującym bólem głowy i mdłościami. Właściwie już od paru dni. Nie mógł spać, nie mógł jeść. Coś w środku gotowało się w nim, a za każdym razem gdy próbował zamknąć oczy i po prostu zasnąć, przepełniała go przerażająca, szaleńcza radość. Przerażająca dlatego, że nie była to jego radość. Niemal słyszał śmiech Asmodeusza w swojej głowie i pojęcia nie miał co to oznacza.
-Nie mogę tak po prostu podejść do niej i ją zabić. – powiedział o wiele ciszej niż planował, ale jego siostra i tak usłyszała.
-Ja mogę. – odpowiedziała niemal natychmiast i teraz to Cyprian posłał w jej stronę mrożące spojrzenie. – No co? – wzruszyła ramionami, jak gdyby nigdy nic, wyciągając papierosa, który po chwili magicznie się zapalił.
-To nie może być zrobione tak po prostu. Myślisz, że ktokolwiek pójdzie za mną, jeśli tak po prostu zabije moją matkę?
-Myślę, że tak, ale rób jak uważasz.
-Dziękuję za pozwolenie. – odgryzł się z ironicznym uśmiechem, ale po chwili westchnął ciężko, siadając w fotelu i zatapiając twarz w dłoniach. – Dlaczego w ogóle cię to nie rusza?
-A dlaczego ciebie tak?
-To moja matka? – bardziej zabrzmiało jak pytanie. Jakby potrzebował potwierdzenia na to, że warto się przejmować. Że ktoś oprócz niego się przejmuje.
-Nie warto. – szepnęła jego siostra, jakby czytając w jego myślach. Na jej twarz wkradł się mały uśmiech, ale nie był on jednym z tych, które rozświetlają twarze. To był smutny, gorzki uśmiech, od którego widoku chciało się płakać.
-Możesz załatwić spotkanie z Dowódcą Sił Zbrojnych? – zapytał po chwili ciężkiej ciszy, która nastała miedzy nimi.
-Spotkanie z tobą?
-Powiedz mu co chcesz, po prostu muszę się z nim spotkać.
-Załatwione. – pokiwała głową i bez słowa pożegnania wyszła z pokoju.

***

Biblioteka była tak rzadko używanym miejscem w tym domu, że Cyprien mógł obserwować drobinki kurzu unoszące się w promieniach wciskającego się przez zasłonięte żaluzje słońca.
-Em…
Usłyszał za sobą kroki, ale nie odwrócił wzroku w stronę dzięku. W zamian za to podszedł do okna i zdecydowanym ruchem odsłonił ciężkie zasłony. Pokój natychmiastowo wypełnił się światłem.
-Miałem się tu spotkać…
-Ze mną. – dokończył Cyprien, w końcu odwracając się w stronę przybysza.
-Ale Jej Wysokość…
-Jej Wysokości tu niema.
Na twarzy starszego mężczyzny wykwitł wyraz zaskoczenia. Jego sylwetka nie stała się ani trochę mniej żołnierska. Prosta postawa, pierś do przodu, więc Cyprien nie był zaskoczony kiedy nawet wyraz zaskoczenia po chwili zastąpiła profesjonalna mina.
 -Co byś zrobił gdyby Jej Wysokości w ogóle nie było? – zapytał blondyn tonem tak spokojnym na jaki było go stać. Jego sylwetka, oświetlona przez powoli zachodzące słońce, zostawiała na podłodze coraz dłuższy cień.
-Słucham?
-Gdyby została zamordowana?
-Znalazłbym i wymierzył sprawiedliwość każdemu, kto śmiałby to zrobić. – odpowiedział, rzucając pytające spojrzenie w stronę Cypriana.
Książę z dezaprobatą pokiwał głową, zbliżając się kilka kroków do mężczyzny, tak, że jego cień pochłonął już cień jego rozmówcy.
-A gdybym to bym ja?
-Co Wasza Miłość sugeruje? – szepnął, odsuwając się o krok, niepewność malowała się na jego twarzy coraz wyraźniej, ale była ona równie dobrze dostrzegalna jak ciekawość. I to właśnie ta ciekawość dawała Cyprienowi nadzieję, że szansa nie jest stracona.
-Gdybym to ja zabił królową, czy byłbyś w stanie opowiedzieć się za mną, ignorując głosy sprzeciwu i robiąc wszystko co ci każę?
-Zależy co bym z tego miał.
Cyprien uśmiechnął się mroczniej niż przypuszczał, że potrafi i nagle jego oczy zabłysnęły żarzącym, krwawym blaskiem. Twarz stojącego przed blondynem mężczyzny powoli zaczęła robić się coraz bardziej czerwona. Czerwień przemieniała się fiolet, kiedy próbował, bezskutecznie, złapać choć atom tlenu. Książę złapał za przód koszuli mężczyzny, szepcząc przez zaciśnięte zęby:
-Co powiesz na życie? – i odszedł, zatrzaskując za sobą drzwi biblioteki.

***

Szybkim krokiem przeszła przez park, nie rozglądając się, właściwie nie zauważając otoczenia. Słońce zaszło już niemal całkowicie i ogród oświetlała tylko czerwonawa łuna, nadając scenerii raczej przerażający odcień. Dziewczyna oparła łokcie o murek fontanny, wpatrując się w swoje odbicie w wodzie. Po chwili ciszy warknęła nerwowo, mącąc dłonią gładką taflę. Nie chciała na siebie patrzeć.
-Zły dzień? – usłyszała za sobą, lecz nie zareagowała na pytanie. Kto inny jak nie Carol mógłby leźć za nią do ogrodu? Czasami zastanawiała się czy on nie mieszkał w ogrodzie. A może był tylko wymysłem jej wyobraźni? Nonsens. Cyprien też go znał. To czemu właściwie nie gadali? A może gadali. Dlaczego ona miałaby o wszystkim wiedzieć?
Potrząsnęła głową, wsuwając palce między włosy i ciągnąc, aż bolało.
-Co się dzieje? – zapytał znów, nie otrzymawszy wcześniej odpowiedzi i stanął koło niej, również opierając się o murek fontanny.
-Rewolucja, kochany. – szepnęła, patrząc z lekkim uśmiechem w jego bordowe oczy.
-Rewolucja? – zapytał równie cicho jak ona, przykładając dłoń do jej policzka. Oparła głowę na jego ręce, przymykając na chwilę oczy.
-Rewolucja. – powtórzyła, odchodząc po chwili i zostawiając go samego w ogrodzie.

***

Cyprien powoli otworzył drzwi jadalni. Jego matka siedziała w cieniu, jak zawsze, jak gdyby chciała zachować aurę tajemniczości  mistycyzmu. A przecież słońce nic im nie robiło. Nie byli niczym więcej jak zmutowanymi ludźmi, ale jego matka i większość arystokracji w tym kraju wolała ograniczone określenie wampiry. Z całkiem nieznanego mu powodu wysysające krew, ginące na słońcu istoty, które można odstraszyć ząbkiem czosnku, były dla nich bardziej pociągające niż demony, które mieli w sobie, które były ich częścią, których moc przepełniała ich od stóp do głów. które były ich częścią, których moc przepełniała ich od stóp do głów. Przez chwilę zawahał się. Stał w cieniu patrząc w krwisto-czerwone oczy kobiety tak dziwnie błyszczące w ciemności. Nie wiedział czy chce to zrobić, ale zdawał sobie sprawę, ze nie ma innego wyjścia. Albo teraz, albo nigdy. Teraz, kiedy miał jeszcze szansę coś zmienić.
-Witaj, synu. – rozległy się słowa przywitania. Cyprien uśmiechnął się sztucznie, siadając przy stole i odpowiedział:
-Witaj, matko.
-Słyszałam, że widziałeś się Dowódcą Sił Zbrojnych. – powiedziała po chwili ciszy, która zaległa między nimi.
Cyprien bardzo starał się, aby jego twarz nie zmieniła się nawet na moment.
-Chciałem omówić z nim kilka spraw.
-Jakich spraw?
-Państwowych. – odpowiedział oszczędnie, nie spuszczając wzroku z matki.
-Nie sądzisz, że to moje zadanie? – zapytała z cichym śmiechem, który rozniósł się po pomieszczeniu.
Cyprien nie odpowiedział, biorąc głęboki wdech, ale nie tak głęboki, żeby można go uznać za nienaturalny.
-Myślisz, że mały pokaz magicznych sztuczek powstrzyma wiernego żołnierza, przed zwierzenia się jego królowej? Jeśli nadal masz ochotę mnie zabić, znajdź sobie innego dowódcę.
Znów cisza, królowa wpatrywała się w oczy Cypriena, a jej twarz rozświetlał coraz większy uśmiech. Po chwili z jej płuc wydobył się śmiech, szalony, rozbrzmiewający coraz głośniej w czterech ścianach jadalni. Cyprien nie był pewny co zrobić. Gdy jego ręka znalazła się na ostrzu sztyletu, a mózg próbował wybrać jak najlepszy moment ataku, królowa zamilkła. Cyprien zamarł sparaliżowany, po czym wyciągnął sztylet z pochwy i skierował go w stronę matki. Jej wzrok był bardziej dziki niż kiedykolwiek i przez chwilę Cyprien zastanawiał się, czy można stać się szaleńcem w sekundę.
-No dalej. Zrób to. – szepnęła odsłaniając pierś. Uśmiech kobiet sprawił, że dreszcz przeszedł po plecach blondyna. Zawahał się, nadal jednak celował ostrzem sztyletu w serce matki.
-I tak niedługo wszyscy umrzemy.
-Co? – wyrwało się z ust chłopaka. Ręka trzymająca ostrze zatrzęsła się mimowolnie.
-Nadchodzą mroczne czasy. Nie czujesz? – jej oczy zabłysły czerwienią, kiedy rozerwała poły sukni i przyciskając pierś do ostrza, teraz trzęsącego się w ręce blondyna. – Nie czujesz jak twoja krew buzuje w żyłach? Jak moc przepełnia twoje ciało? Nie czujesz uśmiechu tej obrzydliwej bestii w sobie? – szeptała, ale jej szept wypełniał cały umysł Cypriena. – Demony się cieszą. A jeśli demony się cieszą, piekło się zbliża. – mówiąc to, objęła dłonią rękę syna, która ściskała rękojeść sztyletu i po chwili krew trysnęła w twarz blondyna. Puścił rękojeść, a martwe ciało jego matki leżało na marmurowej podłodze, nieruchome, z szaleńczym uśmiechem na ustach.
Odsunął się najpierw o krok, nie mogąc w pełni kontrolować swojego ciała. Czuł jak krew buzuje w jego żyłach, jak staje się gorętsza z każdą sekundą. Ból głowy rozsadził jego czaszkę, kiedy upadł na kolana w kałużę krwi. Znów znalazł się we wnętrzu swojej duszy, a może po prostu dziury, która po niej została. Ciemna i zimna przestrzeń teraz wypełniona jakąś niszczącą energią. Widział coś przesuwającego się po ziemi. Czerwony wąż podpełznął do stóp księcia i w mgnieniu oka zamienił się w Asmodeusza. Trzy obrzydliwe głowy patrzyły się wprost na niego z odległości paru centymetrów tak blisko, że mógł poczuć trzy różne rodzaje stęchlizny wydobywające się z trzech ust z każdym oddechem demona.
Asmodeusz nie ruszył się ani o krok. Po prostu patrzył, kiedy głowa Cypriena była rozsadzana na kawałki  i składana ponownie. Przeciągły krzyk wyrwał się w gardła księcia, a demon roześmiał się głosem jego matki.
Po chwili wszystko zniknęło i była tylko ciemność i błoga nieświadomość.

***

-Rodrick? – szepnął delikatnie, wsuwając palce pomiędzy kosmyki rudych włosów. Mężczyzna otworzył powoli oczy i po chwili jego twarz ozdobił grymas. – Przepraszam, że cię obudziłem. Chciałem sprawdzić czy wszystko w porządku?
-Skoro spałem… - zaczął zgryźliwie, po czym westchnął ciężko. – Nic nie szkodzi.
-Boli cię coś? – zapytał Bastien, starając się wyglądać na jak najmniej przerażonego.
-Wszystko, ale jak spałem też bolało. Co za różnica? Przynajmniej nie muszę patrzeć na to ścierwo we mnie.
-Demona?
-On jest szczęśliwy, wiesz?  - Rodrick szepnął, jego głos załamał się, a oczy zabłysły jakby zaraz miał się rozpłakać. – A mnie to boli.
-Obawiam się, że wszystkich to boli. – przyznał czarnowłosy, wzdychając ciężko. Sam potarł swoją skroń, jakby w geście potwierdzenia i spojrzał w pytające oczy rudzielca. – Nie tak jak ciebie, ale… coś się szykuje. To czuć.
-Co?
-A skąd ja mógłbym wiedzieć? – Bastien wzruszył ramionami, przymykając oczy. – Nigdy nawet nie uświadamiałem sobie, że gdzieś tam jest Szatan, a co dopiero, czy ma to jakieś znaczenie?
-Ale czemu teraz? – zapytał Rodrick. Bastien nie był pewny czy mówił do niego.
-Co?
-Czemu teraz? Czemu nie wcześniej? Czemu w ogóle?
-Nie wiem. – odpowiedział. Przerażało go to, jak często musiał odpowiadać „Nie wiem”. Chciałby coś wiedzieć.

***

-Cyprien! Obudź się, kurwa! – usłyszał powoli otwierając oczy. Zobaczył nad sobą twarz siostry. Jej długie czarne włosy właziły mu do oczu. Kiedy okręcił głowę w bok, jego policzek wylądował w krwi. Podniósł się szybko omal nie krzyknąwszy.
-Co się dzieje? – zapytał, rozglądając się dookoła.
Nadal był w  jadalni. Jego matka nadal leżała martwa na podłodze, trochę bardziej blada niż zwykle, marmur pokryty był kałużą lekko zeschniętej krwi.
-Ty mi powiedz! Zabiłeś ją, świetnie – już chciał przerwać, gdy do jego głowy nadleciał obraz jego matki, wpychającej nóż we własne serce – a teraz leżysz nieprzytomny na podłodze. Co się stało?
-Demony… - szepnął.
-Przecież nie brakuje ci krwi. Jak mogłeś zemdleć przez demona, kiedy nie jesteś nawet głodny?
-Nie wiem. – szepnął, chowając twarz w dłoniach. Wiedział, przynajmniej w części, ale nie czuł się na siłach tłumaczyć tego teraz siostrze. Nawet jeśli wiedziałby jak zacząć.
-Nie ważne. – pociągnęła go za rękę, zmuszając do wstania. Zakręciło mu się w głowie, więc złapał się krzesła. Wyłapał zdziwione, wręcz przerażone spojrzenie dziewczyny, ale nic nie powiedział. Tak samo jak ona.
-Co robimy?
-Uciekamy.
-Ale… - przerwał, zatrzymując się.
-Teraz nie jest bezpiecznie. Musimy przeczekać burzę. – znów pociągnęła go w stronę drzwi. Na korytarzu stał Carol, z kuszą na plecach i zestawem małych sztyletów. Dopiero teraz zauważył, że jego siostra również ma ze sobą swój nierozłączny tasak.
-Jeśli uciekniemy, podejrzenia spadną na nas.
-Już spadły. Dowódca nie był chyba zbyt zainteresowany swoim życiem. Zdradził nas. Myślisz, ze jak długo zajmie mu obstawienie pałacu żołnierzami, kiedy dowie się, że królowa nie żyje?
Cyprien nie odpowiedział. Poszedł za siostrą, tym razem nie protestując, ale to nie pościg go martwił. Nie był zainteresowany swoim życiem? Czy tam na górze działo się coś więcej, niż ktokolwiek mógł podejrzewać?

7 komentarzy:

  1. "które były ich częścią, których moc przepełniała ich od stóp do głów." - dwa razy pojawiło się to zdanie. ;P

    Szykuje się niezła jatka. Skoro królowa gotowa była zginąć, choć nie żyło się jej źle... Miała po swojej stronie wielu, a nie zawahała się wbić sobie sztylet w pierś... Będzie się nieźle działo.
    Ciekawa jestem, czy prócz Rodricka jest ktoś, kto równie silnie wszystko odczuwa. No, Cyprien też, z tego, co widać... Ale demon Bastiena jest silniejszy i... nie reaguje tak mocno? Może jednak Asmodeusz jest potężniejszy, tylko nie okazuje tego, zbierając siły? Kto to wie... Uch, ja mam teraz ferie, więc bardzo, bardzo chcę poczytać więcej ;3

    OdpowiedzUsuń
  2. Łaał! Że też wcześniej nie znalazłaś tego zdania. xDD Przerysowałabym i dała jako nagłówek do Przestrzeni, hehe xD
    Kochana, czytasz, kiedy możesz. Jak ja miałam sesję, czy byłam chora, albo miałam dużo zajęć, też nie odwiedzałam blogów, więc rozumiem. ;D Najważniejsze, że rozdziały są tutaj ;3

    OdpowiedzUsuń
  3. Hahah, Sebastian i Kryspin mogą pojawić się jako one shot. xD Nie wiem, czy wkręcę ich w historię. ;P
    Darek ma w sobie mnóstwo demonów (wyobraź sobie takiego Cypriena w wersji hard XD) Gdyby zabrał ze sobą Radka, może rozmowa z bratem wyglądałaby inaczej... była bardziej spokojna, bo Mika ma jakiś dar do poskramiania tych demonów. xD

    OdpowiedzUsuń
  4. Zapraszam na rozdział. xD

    OdpowiedzUsuń