Hej, ludziaki! To jest taki mały, samobójczy one-shot.
Powodem jego powstania jest fakt, iż Chiyeko
musiałam wyrzucić z siebie depresyjne myśli, które nagromadziły się w
jej głowie no i powstało coś takiego. Nie chcemy, żeby zabrzmiało to
niegrzecznie, ale jak się popłaczecie albo
stracicie głos pod wpływem emocji, to będzie nam bardzo miło.
PS: Jeśli wymyślicie jakiś tytuł to jesteśmy otwarte na
propozycje. :D
Miłego czytania!
______________________________________________________________
- Kochałeś go? Powiedz
przynajmniej, że szaleńczo go kochałeś? Daj mi chociaż tyle. – głos mojej matki
przebił się przez szum, który od jakiegoś czasu ogłuszał mnie i zaślepiał.
Poczułem jak ściska moją rękę tak mocno, jakby chciała zatrzymać mnie siłą
wśród żywych. Wyobrażam sobie jak staje twarzą w twarz ze Śmiercią i wyrywa
mnie z jej objęć. Gdyby było to możliwe… ale nie jest.
Nie, mamo. Kiedy nasze spojrzenia się spotkały, nawet go nie
zauważyłem. Przeszedłem obok, nie zwracając uwagi na nieziemski błękit jego
tęczówek. Nie sądzę też, żeby on mnie zauważył. To nie była miłość od
pierwszego wejrzenia. Nie wierzę w taką miłość.
Nie, mamo. Kiedy pierwszy raz usłyszałem jego głos nie
zwróciłem uwagi na jego nieziemski tembr. Nie przyjrzałem się jak jego usta
delikatnie wymawiają słowa, jak gdyby pieściły każdą sylabę. Byłem bardziej
skupiony na tym, żeby zadzwonić na policję. Gość rozwalił mi samochód.