No i nareszcie. Jest. Objawienie. Nie będziemy was po raz piętnasty
przepraszać, że tak długo, bo w to nie ma sensu. Jest i to jest ważne. Jest wam
wolno okazać radość. Żartuję. Naoglądałam się średniowiecznych filmów. Ja
znaczy Chiyeko, bo zwykle ja tu napierdalam od rzeczy.
Co do fabuły, ten rozdział nie ma jej w sobie za dużo, ale myślimy, że
mimo wszystko wam się spodoba. Sądzimy, że jest nawet niezły, co nie często mi
się zdarza, ale pan od polskiego mówił, że jak się uważa, że nieźle, to źle. No
cóż, wyjdzie w praniu, czyli w waszych komentarzach.
Dobra, koniec tej paplaniny, bo pewnie chcecie już czytać rozdział…
Przynajmniej mamy taką nadzieje. ;P
No to zapraszamy, Diabełki. <3
_________________________________________________________________
Cyprien
Ostre słońce poraziło moje oczy, a głowę wypełnił ślepy ból. Powoli podniosłem
powieki, ale jedyne co udało mi się zobaczyć, to czerwony materiał zasłaniający
resztę świata. Zrzuciłem z siebie tkaninę, wstając i narażając się tym samym na
jeszcze dotkliwsze nadwyrężenie narządu wzroku. Jęknąłem z dezaprobatą, zasłaniając
oczy przedramieniem i szukając podparcia dla nóg. Po chwili znalazłem podłogę i
odwróciłem się od przeklętego okna. Znów powoli zdołałem uchylić powieki.