No i nareszcie. Jest. Objawienie. Nie będziemy was po raz piętnasty
przepraszać, że tak długo, bo w to nie ma sensu. Jest i to jest ważne. Jest wam
wolno okazać radość. Żartuję. Naoglądałam się średniowiecznych filmów. Ja
znaczy Chiyeko, bo zwykle ja tu napierdalam od rzeczy.
Co do fabuły, ten rozdział nie ma jej w sobie za dużo, ale myślimy, że
mimo wszystko wam się spodoba. Sądzimy, że jest nawet niezły, co nie często mi
się zdarza, ale pan od polskiego mówił, że jak się uważa, że nieźle, to źle. No
cóż, wyjdzie w praniu, czyli w waszych komentarzach.
Dobra, koniec tej paplaniny, bo pewnie chcecie już czytać rozdział…
Przynajmniej mamy taką nadzieje. ;P
No to zapraszamy, Diabełki. <3
_________________________________________________________________
Cyprien
Ostre słońce poraziło moje oczy, a głowę wypełnił ślepy ból. Powoli podniosłem
powieki, ale jedyne co udało mi się zobaczyć, to czerwony materiał zasłaniający
resztę świata. Zrzuciłem z siebie tkaninę, wstając i narażając się tym samym na
jeszcze dotkliwsze nadwyrężenie narządu wzroku. Jęknąłem z dezaprobatą, zasłaniając
oczy przedramieniem i szukając podparcia dla nóg. Po chwili znalazłem podłogę i
odwróciłem się od przeklętego okna. Znów powoli zdołałem uchylić powieki.
Pokój był mały i na pewno nie była to jedna z komnat pałacu mojego tymczasowego właściciela. Nie można jednak było zarzucić pomieszczeniu braku wygód. Ogromne łóżko, zajmujące dwie trzecie miejsca wyłożone było milionem poduszek i luksusową pościelą w purpurowych barwach. W ścianie znajdowała się szafa z rozsuwanymi drzwiami, a obok wygodny fotel, którego obicie zdobiły kwietne ornamenty. Z prawej ogromne okno ukazujące bliżej nieokreśloną część miasta.
Wstałem, kierując się w stronę szyby, ale mój wzrok znów padł na
łóżko. Nagle uderzyło mnie coś czego wcześniej nie zauważyłem. Kołdra, zwinięta
na skraju materaca, prawie spadła na podłogę, razem z prześcieradłem. Z połowy
poduszek uleciały pierze, które wciąż unosiły się swobodnie w porannym
powietrzu, a nawet w samym materacu widać było podłużną dziurę. Skonsternowany,
nie odwracałem wzroku od tego widoku, jednocześnie próbując przypomnieć sobie
wczorajszą noc.
-Dobrze się spało? - usłyszałem zza siebie i machinalnie odwróciłem
się na pięcie, łapiąc świszczący wdech. - Spokojnie. Nie zamierzam cię zjeść.
Choć twoje ciało może świadczyć o czymś innym. - dodał głosem, w którym przez
chwilę dało się usłyszeć coś na kształt troski.
Dopiero po chwili dotarło do mnie znaczenie jego słów. Spojrzałem na swoje
ręce, po czym przeciągnąłem spojrzeniem po całej mojej, nagiej sylwetce. Całe
ciało pokryte miałem drobnymi ukąszeniami, z których nadal sączyły się
cieniutkie strumyczki czerwonej cieczy. Dopiero teraz uświadomiłem sobie, jak
jestem słaby. Usiadłem na łóżku, od razu
zakrywając nagość prześcieradłem. Zadałem sobie pytanie, czy to
prześcieradło oryginalnie było czerwone?
Uniosłem oczy i objąłem wzrokiem sylwetkę Bastiena. Wciąż stał w
drzwiach pomieszczenia, które prawdopodobnie było łazienką, przyglądając mi się
badawczo.
-Co się stało wczoraj? - pytanie wypłynęło z moich ust całkowicie
nieświadomie.
WCZEŚNIEJ
Bastien
Chłodny wiatr rozwiał blond kosmyki, ukazując pochyloną ku ziemi
twarz. Czerwone oczy wpatrywały się w swobodne stopy z niedowierzanie i
podejrzliwością. Po chwili książę podniósł zamaszyście głowę i utkwiwszy
spojrzenie w mojej osobie, uśmiechnął się półgębkiem. Nietrudno było za tym
uśmiechem ujrzeć obrzydzenie, gdzieś głębiej niepokój, a nawet strach, jednak
właściciel krwistych źrenic, sprawiał wrażenie pewnego tego uśmiechu.
-To jakiś podstęp, czy po prostu lubisz bawić się trupami? - wysyczał
półgłosem, mrużąc oczy. Po chwili jednak kaszlnął, wypluwając na marmurową
posadzkę ślinę zmieszaną z krwią, co nieco zepsuło efekt.
-Jeszcze żyjesz.
-Półtrupami.
Moje źrenice w ułamku
sekundy skrzyżowały się z jego, ale wtedy do mojej głowy napłynął obraz, który
próbuje wyrzucić z myśli w każdej sekundzie, i który z każdą sekundą nabiera
więcej intensywności. Jego przeciągły jęk, spłoszone spojrzenie pozostające na
jego twarzy przez jedną setną sekundy, a jednak dostrzegalne.
Poczułem ból na
policzku, jakby uderzył mnie przed chwilą.
-Za mną. -
mruknąłem, odchodząc od barierki. Objąłem wzrokiem otoczenie, zatrzymując go na
wszystkim, tylko nie na blondynie. Usłyszałem za sobą cichy śmiech, a później
powolne kroki.
Plac wyglądał jak
zwykle. Dzieci kąpiące się w fontannach, stragany porozstawiane pod murami
olbrzymich wieżowców, dających tak upragniony w słoneczne dni cień. Ignorując
spojrzenia przechodniów, kierowałem się przed siebie. Pod moimi nogami
przeleciała piłka, a za chwilę dziecko. Uśmiechnąłem się półgębkiem, kątem oka
spoglądając na wlekącego się za mną czerwonookiego. Na twarz nałożył maskę
obojętności, jednak gdzieś głęboko w oczach ujrzałem podekscytowanie. To jak
zatrzymywał wzrok na małych dzieciach, wyciągających dłonie w moją stronę. Jak
mimowolnie wykrzywiał w górę jeden lub drugi kącik ust, wsłuchując się w to
wszystko.
Wszedłem w jedną z
węższych uliczek odchodzących od placu. Gdzieś z góry słychać było muzykę i
śmiechy. Parę metrów dalej na progu
siedział starszy mężczyzna z fajką w ustach, wypuszczający w powietrze obłoczki
dymu.
Oparłem się o
ścianę. Cyprien podszedł parę kroków, nie zbliżając się jednak na odległość
chociażby ramienia.
-Co tu robimy? -
spytał, rozglądając się na boki.
Uśmiechnąłem się
pod nosem, z początku koncentrując wzrok na bardzo ciekawym kawałku betonu po
moimi stopami, a później przenosząc go na blondyna.
-Doświadczamy podziemnego życia stolicy. - wymruczałem, po czym
zaśmiałam się, odchylając głowę lekko do tyłu. Sam nie wiedziałem co mnie
podkusiło. Mógłbym zamknąć księżunia w komnatach o chlebie i wodzie albo wręcz
w lochach, ale Cyprien chyba miał rację. Może naprawdę lubię bawić się trupami.
Półtrupami.
-Krwią żeś się opił?
-Chodź. - chwyciłem go mocno za ramię, ciągnąc za sobą w stronę
palącego fajkę dziadka. Jedno spojrzenie i staruszek otworzył klapę w chodniku,
której nikt o zdrowych zmysłach by nie zauważył, a tym bardziej nie szukał.
-Dziura w ziemi. Świetnie. - mruknął pod nosem blondyn, ale ja tylko
uśmiechnąłem się przebiegle i wciągnąłem go do środka. Korytarz ciągnął się w
dół, nieoświetlony i posępny. Echo powtarzało nasze kroki po tysiąc razy, tak
samo jak utyskiwania blondyna.
-Ile jeszcze? - usłyszałem po raz osiemdziesiąty, a przed nami wyrosła
lita ściana. Po chwili rozstąpiła się ona na boki i oślepiło nas fioletowe
światło, a nasze uszy na chwilę straciły orientacje przez ilość atakujących je
... .
-Co to jest? - wyczytałem z ust blondyna, który wyszedł krok przede
mnie, wpatrując się oniemiały w tłum ciał poruszających się w rytmie
ogłuszającej muzyki. Gdzie niegdzie błyskały jaskrawe iskry magii, a muzyka
mieszała się z symfonią westchnięć i jęków.
-Czy oni...? - zaczął blondyn, oniemiając z każdą sekundą coraz
bardziej. Jego bordowe oczy lśniły różowawo w blasku neonów.
-Witamy w Mieście Wież. - szepnąłem, nachylając się nad jego uchem i
mimowolnie obdarzając jego płatek delikatnym pocałunkiem, którego pewnie nawet
nie poczuł.
***
Cyprien
Powolne ruchy ciał, hipnotyzująca muzyka i te jęki. Chwilę, w których
słyszysz tylko je, by po chwili oślepiony światłem dokładnie widzieć wszystko.
Skupiłem wzrok na kieliszku krwi, który postawił przede mną skąpo
ubrany kelner. Całe jego ciało lśniło, wysmarowane olejkami, których zapach
powodował zawroty głowy, a jedyna część garderoby, której używał, była to
biała, niemal przezroczysta przepaska na biodra, która przy gwałtowniejszych
ruchach i tak zdawała się na nic.
-Podoba ci się? - usłyszałem głos Bastiena, siedzącego obok mnie. Jego
czarne oczy połyskiwały fioletem, który błyskał w nich niczym płomienie,
którymi tak często stawał się czarnowłosy. Mimowolnie poczułem występujące na
moje policzki rumieńce, gdy uśmiechnął się pretensjonalnie, upijając łyk krwi i
oblizując usta. Odwróciłem wzrok, ale nie było to dobrym pomysłem, bo tuż
przede mną blond włosy młodzieniec finiszował swój "taniec". Poczułem
twardość w okolicach rozporka i gorąco w całym ciele, tym bardziej, że blondyn
po chwili zaczął zbliżać się w stronę naszego stolika z wymownym uśmiechem.
-Dlaczego nie dziwi mnie to, że tu jesteś, Lin? - usłyszałem po chwili
tuż obok siebie. Szybko przeniosłem wzrok na Bastiena, który uśmiechał się
szeroko do zbliżającego się coraz bardziej blondyna. Dopiero po paru sekundach
zdałem sobie sprawę, że chłopak jest zupełnie nagi, a po wewnętrznej stronie
jego ud ścieka biała substancja. Był to widok tak dziwnie pociągający, że z moich
ust wyrwał się cichy jęk, gdy niezaspokojona męskość dała o sobie znać, jednak
ani blondyn, ani siedzący obok mnie czarnowłosy zdali się nie zwracać na mnie
uwagi. Chłopak nazwany Linem zaśmiał się głośno, odchylając głowę do tyłu, po
czym bez zbędnych pytań usiadł okrakiem na kolanach Bastiena, wgryzając się
lekko w jego szyję. Z rany poleciała gęsta krew, której zapach poniósł się po
pomieszczeniu. Czarne oczy blondyna zalśniły srebrnym blaskiem, gdy jego ręka
wprawnie szukała rozporka czarnowłosego.
-Pobawimy się? - zapytał niewinnie blondyn tak perwersyjnym tonem, że
po moim ciele przeszedł dreszcz. Czułem się jak widz, przed telewizorem i wbrew
zdrowemu rozsądkowi chciałem więcej. Moja ręka sama powędrowała do kroku,
uciskając go delikatnie. Po chwili zdałem sobie sprawę, że Bastien wpatruje się
we mnie z rozbawieniem i znieruchomiałem, szybko odrywając dłoń od rozporka.
-Chętnie, kochany, ale mam towarzystwo. Niegrzecznie byłoby zostawiać
gościa samego.
Lin zaśmiał się wdzięcznie, wręcz niewinnie, odchylając ciało do tyłu
i spoglądając z błyskiem w oku w moją stronę.
-A czy gość chciałby się pobawić z nami? - zapytał figlarnie,
oplatając szyję Bastiena ramionami i przykładając policzek do ciała
czarnowłosego.
-Chciałby? - powtórzył Basiten, zwracając się bezpośrednio do mnie, po
czym z przebiegłym uśmieszkiem zsunął spojrzenie na mój krok. Moja męskość
poruszyła się jakby była żywą, niezależną ode mnie istotą. Uśmiech wampira
rozszerzył się jeszcze bardziej, a nieźle wstawiony już Lin zagwizdał ochoczo.
Po chwili wyciągnęli mnie na parkiet. Błyski neonowego światła mieszały
mi w zmysłach, które i tak nad wyraz wyostrzone, nie wiedziały co się dzieje.
Czy kręci mi się w głowie, czy to cały świat wiruje?
Poczułem na talii czyjeś dłonie, które wsuwały się powoli pod moją
koszulę. W pierwszej chwili mój organizm zareagował odruchowo i szarpnąłem się
w uścisku, wspominając mimowolnie zapewne jeszcze widoczne na ciele siniaki.
Potem jednak zawładnął mną nagły spokój, irracjonalnie zmieszany z
podnieceniem. Moja ciało samo znało ruchy, odpowiadało na gesty. Przed sobą
widziałem poruszające się zmysłowo, nagie ciało Lina, które raz po raz niknęło
w mrokach pomieszczenia, by znów pojawić się na nowo. Za sobą czułem umięśniony
tors, w który mimowolnie się wtulałem. Słyszałem cichy śmiech za uchem. Czułem
leniwe ruchy dłoni na moim ciele.
Potem wszystko było zamazane. Świat raz rozjaśniał się pod wpływem
bliżej nieokreślonego impulsu, zostawiając w mojej świadomości wspomnienie
czyichś gorących niczym ogień warg, po czym znikał. Dosłownie znikał, nie
zostawiając w moim umyśle nic poza czarną dziurą.
***
Bastien
Czułem drżenie własnych rąk na jego rozgrzanym ciele. Drzwi otworzyły
się same z siebie. Może je popchnąłem, a może pomógł mi w tym podmuch
magii. W każdym razie po chwili
znalazłem się na łóżku. Świat migotał mi przed oczami i wirował z zawrotną
prędkością, by nagle zatrzymać się niespodziewanie, gdy już przyzwyczaiłem się
do turbulencji. Nie wiem czy to coś było w powietrzu, czy Lin upatrzył sobie
nas na ofiary swojego erotycznego spisku, ale zupełnie otumaniony spoglądałem
teraz na nieprzytomne oblicze Cypriena i starałem sobie usilnie wmawiać, że
twardość w spodniach spowodowana jest tylko i wyłącznie tym narkotykiem.
Mimo wszystko nie mogłem powstrzymać swoich palców przed gładzeniem
jego policzka i odgarnięciem kosmyka złocistych włosów, które zasłaniały
przymknięte powieki. Później moja ręka zjechała w dół. Po pięknej, długiej
szyi, torsie, przez żebra aż po brzuch. Nie zastanawiałem się, gdzie podziała
się jego koszulka. Ja swoją też zgubiłem.
Nagle blondyn mruknął delikatnie i otworzył powoli czerwone ślepia.
Przez chwilę patrzył na mnie nierozumiejąco, a burgund jego oczu przykrywała
mgiełka. Mimo tego błyszczały w pewien zagadkowy sposób.
Zaskoczony nawet nie zauważyłem kiedy próbując prawdopodobnie zepchnąć
mnie z łóżka, wpadł mi w ramiona, przewracając mnie tylko na poduszki. Przez
chwilę moje serce zatrzymało się w piersi, a do głowy znów nadleciał obraz jego
wygiętego w ekstazie ciała. Nie chciałem znów go wykorzystać. Nie chciałem
czerpać przyjemności z jego nieświadomości. I wcale tego nie zrobiłem, a
przynajmniej tak chciałem sobie w wmawiać.
To on się na mnie rzucił.
Hej,
OdpowiedzUsuńdopiero co tutaj udało mi się trafić, opowiadanie jest wspaniałe, rewelacyjnie się je czyta, odpowiednio jest zachęcany czytelnik do dalszego czytania. Macie nową stała czytelniczkę...
Weny życzę
Pozdrawiam serdecznie Basia
Rozdział króóótki... No dobra. Nie narzekam. Sama piszę czasem krótsze. Tylko... Och... Po prostu się wciągnęłam.
OdpowiedzUsuńRozdział sielankowy i bardzo miło się go czytało. I te ostatnie dwa zdania mnie rozbroiły XD. Nie ma to jak silna wola.
Mam nadzieję, że niedługo pojawi się wątek z tym księdzem na tej lodowej pustyni 9Czy coś takiego).
A... i jeszcze jeden błąd jaki znalazłam:
"Z rany poleciała gęsta krew, której zapach poniósł się po pomieszczeniu." - zapach raczej się rozniósł
O nie, nieeee! Już? No jak to? Przecież zaczęłam czytać z minutę temu, a tu już koniec? Dziewczyny, jeżeli macie tego więcej, to wrzucajcie... i podzielcie się tym, co macie, gdy piszecie takie cuda!
OdpowiedzUsuńCyp... Cyprien się na niego rzucił? Księciunio... Zaszalała bestia. xD Przecież on Bastien działają na siebie jak dwa kobuty - walczą o dominację, ale najlepiej im razem. Reszta zgrai w kurniku przecież wielokrotnie je zdradza, przechodząc od jednego do drugiego... Mniaam, ja chcieć więcej! xDD
Halo, halo. xD Zapraszam na rozdział. xD
OdpowiedzUsuńNie ma sprawy ;3
UsuńPowiadamiam o nowym rozdziale ^^
OdpowiedzUsuńW takim razie częściej muszę pisać o jajecznicy i Potterze... Hmm Potter na patelni... ;3 Taak, już mam bardzo zboczony uśmieszek. xD Draco by się ucieszył. xD
OdpowiedzUsuńKoniecznie napisz, jak Ci poszła kartkówka. Hehe, przypomniałam sobie mój sprawdzian z niemieckiego... Z racji, że byłam na rozszerzonym (z przypadku), średnio dawałam sobie radę... i biedna nauczycielka miała oczy jak talerze, kiedy w jednym z zadań doliczyła się czterech języków... Niemieckiego, angielskiego, polskiego (dodałam końcówkę -en xD) i japońskiego... Moja wina, że zawsze robiła sprawdziany wtedy, gdy byłam chora? Powinna się cieszyć, że jestem obyta aż w tylu językach. xD
Syriusza nie oddasz Remusowi? Szczerze oni mi razem nie pasują wizualnie... chociaż widać, że trzymali ze sobą bardziej niż z Jamesem... aczkolwiek w wykonaniu Kirhan nie wyobrażam ich sobie oddzielnie ;3 Draco i Harry - o jak najbardziej, choć... tu też widzisz mam małe opory, Daniel zawsze wydawał mi się jakiś taki ciapowaty. Z rąk mu wszystko leciało.
OdpowiedzUsuń"My Kopf itai. xD" - ahahaa xDDD Ale wiadomo, że boli Cię głowa! xD No właśnie z tym sprawdzianem miałam podobnie, że pamiętałam połowę zdań w innych językach... i co najlepsze - przecież pomylenie niemieckiego z angielskim, gdy miało się te lekcje po sobie, nie wydawało się dziwne, ale japoński... Wiesz, pal sześć zapisanie całego zdani, a w tym luki na jakiś wyraz (u góry delikatnie nadpisany po polsku), ale żeby nie przypomnieć sobie, jak coś brzmi po polsku, tylko pamiętać po japońsku? Miałam tak kiedyś z "advertisement". No pół dnia głowiłam się, jak to ująć na polski. xD Myślałam po angielsku, nawet miałam sny. xD
O, tylko rozdział napiszcie po polsku xDDDD
Powiadamiam o rozdziale z 18tego października i 21ego (czyli dziś). xD
OdpowiedzUsuń