piątek, 28 września 2012

Devil's Soul VII


No i nareszcie. Jest. Objawienie. Nie będziemy was po raz piętnasty przepraszać, że tak długo, bo w to nie ma sensu. Jest i to jest ważne. Jest wam wolno okazać radość. Żartuję. Naoglądałam się średniowiecznych filmów. Ja znaczy Chiyeko, bo zwykle ja tu napierdalam od rzeczy.
Co do fabuły, ten rozdział nie ma jej w sobie za dużo, ale myślimy, że mimo wszystko wam się spodoba. Sądzimy, że jest nawet niezły, co nie często mi się zdarza, ale pan od polskiego mówił, że jak się uważa, że nieźle, to źle. No cóż, wyjdzie w praniu, czyli w waszych komentarzach.
Dobra, koniec tej paplaniny, bo pewnie chcecie już czytać rozdział… Przynajmniej mamy taką nadzieje. ;P
No to zapraszamy, Diabełki. <3
_________________________________________________________________

Cyprien

Ostre słońce poraziło moje oczy, a głowę wypełnił ślepy ból. Powoli podniosłem powieki, ale jedyne co udało mi się zobaczyć, to czerwony materiał zasłaniający resztę świata. Zrzuciłem z siebie tkaninę, wstając i narażając się tym samym na jeszcze dotkliwsze nadwyrężenie narządu wzroku. Jęknąłem z dezaprobatą, zasłaniając oczy przedramieniem i szukając podparcia dla nóg. Po chwili znalazłem podłogę i odwróciłem się od przeklętego okna. Znów powoli zdołałem uchylić powieki.

Pokój był mały i na pewno nie była to jedna z komnat pałacu mojego tymczasowego właściciela. Nie można jednak było zarzucić pomieszczeniu braku wygód. Ogromne łóżko, zajmujące dwie trzecie miejsca wyłożone było milionem poduszek i luksusową pościelą w purpurowych barwach. W ścianie znajdowała się szafa z rozsuwanymi drzwiami, a obok wygodny fotel, którego obicie zdobiły kwietne ornamenty. Z prawej ogromne okno ukazujące bliżej nieokreśloną część miasta.
Wstałem, kierując się w stronę szyby, ale mój wzrok znów padł na łóżko. Nagle uderzyło mnie coś czego wcześniej nie zauważyłem. Kołdra, zwinięta na skraju materaca, prawie spadła na podłogę, razem z prześcieradłem. Z połowy poduszek uleciały pierze, które wciąż unosiły się swobodnie w porannym powietrzu, a nawet w samym materacu widać było podłużną dziurę. Skonsternowany, nie odwracałem wzroku od tego widoku, jednocześnie próbując przypomnieć sobie wczorajszą noc.
-Dobrze się spało? - usłyszałem zza siebie i machinalnie odwróciłem się na pięcie, łapiąc świszczący wdech. - Spokojnie. Nie zamierzam cię zjeść. Choć twoje ciało może świadczyć o czymś innym. - dodał głosem, w którym przez chwilę dało się usłyszeć coś na kształt troski.
Dopiero po chwili dotarło do mnie znaczenie jego słów. Spojrzałem na swoje ręce, po czym przeciągnąłem spojrzeniem po całej mojej, nagiej sylwetce. Całe ciało pokryte miałem drobnymi ukąszeniami, z których nadal sączyły się cieniutkie strumyczki czerwonej cieczy. Dopiero teraz uświadomiłem sobie, jak jestem słaby. Usiadłem na łóżku, od razu  zakrywając nagość prześcieradłem. Zadałem sobie pytanie, czy to prześcieradło oryginalnie było czerwone?
Uniosłem oczy i objąłem wzrokiem sylwetkę Bastiena. Wciąż stał w drzwiach pomieszczenia, które prawdopodobnie było łazienką, przyglądając mi się badawczo.
-Co się stało wczoraj? - pytanie wypłynęło z moich ust całkowicie nieświadomie.

WCZEŚNIEJ

Bastien

Chłodny wiatr rozwiał blond kosmyki, ukazując pochyloną ku ziemi twarz. Czerwone oczy wpatrywały się w swobodne stopy z niedowierzanie i podejrzliwością. Po chwili książę podniósł zamaszyście głowę i utkwiwszy spojrzenie w mojej osobie, uśmiechnął się półgębkiem. Nietrudno było za tym uśmiechem ujrzeć obrzydzenie, gdzieś głębiej niepokój, a nawet strach, jednak właściciel krwistych źrenic, sprawiał wrażenie pewnego tego uśmiechu.
-To jakiś podstęp, czy po prostu lubisz bawić się trupami? - wysyczał półgłosem, mrużąc oczy. Po chwili jednak kaszlnął, wypluwając na marmurową posadzkę ślinę zmieszaną z krwią, co nieco zepsuło efekt.
-Jeszcze żyjesz.
-Półtrupami.
Moje źrenice w ułamku sekundy skrzyżowały się z jego, ale wtedy do mojej głowy napłynął obraz, który próbuje wyrzucić z myśli w każdej sekundzie, i który z każdą sekundą nabiera więcej intensywności. Jego przeciągły jęk, spłoszone spojrzenie pozostające na jego twarzy przez jedną setną sekundy, a jednak dostrzegalne.
Poczułem ból na policzku, jakby uderzył mnie przed chwilą.

-Za mną. - mruknąłem, odchodząc od barierki. Objąłem wzrokiem otoczenie, zatrzymując go na wszystkim, tylko nie na blondynie. Usłyszałem za sobą cichy śmiech, a później powolne kroki.

Plac wyglądał jak zwykle. Dzieci kąpiące się w fontannach, stragany porozstawiane pod murami olbrzymich wieżowców, dających tak upragniony w słoneczne dni cień. Ignorując spojrzenia przechodniów, kierowałem się przed siebie. Pod moimi nogami przeleciała piłka, a za chwilę dziecko. Uśmiechnąłem się półgębkiem, kątem oka spoglądając na wlekącego się za mną czerwonookiego. Na twarz nałożył maskę obojętności, jednak gdzieś głęboko w oczach ujrzałem podekscytowanie. To jak zatrzymywał wzrok na małych dzieciach, wyciągających dłonie w moją stronę. Jak mimowolnie wykrzywiał w górę jeden lub drugi kącik ust, wsłuchując się w to wszystko.
Wszedłem w jedną z węższych uliczek odchodzących od placu. Gdzieś z góry słychać było muzykę i śmiechy. Parę  metrów dalej na progu siedział starszy mężczyzna z fajką w ustach, wypuszczający w powietrze obłoczki dymu.
Oparłem się o ścianę. Cyprien podszedł parę kroków, nie zbliżając się jednak na odległość chociażby ramienia.

-Co tu robimy? - spytał, rozglądając się na boki.

Uśmiechnąłem się pod nosem, z początku koncentrując wzrok na bardzo ciekawym kawałku betonu po moimi stopami, a później przenosząc go na blondyna.

-Doświadczamy podziemnego życia stolicy. - wymruczałem, po czym zaśmiałam się, odchylając głowę lekko do tyłu. Sam nie wiedziałem co mnie podkusiło. Mógłbym zamknąć księżunia w komnatach o chlebie i wodzie albo wręcz w lochach, ale Cyprien chyba miał rację. Może naprawdę lubię bawić się trupami. Półtrupami.
-Krwią żeś się opił?
-Chodź. - chwyciłem go mocno za ramię, ciągnąc za sobą w stronę palącego fajkę dziadka. Jedno spojrzenie i staruszek otworzył klapę w chodniku, której nikt o zdrowych zmysłach by nie zauważył, a tym bardziej nie szukał.
-Dziura w ziemi. Świetnie. - mruknął pod nosem blondyn, ale ja tylko uśmiechnąłem się przebiegle i wciągnąłem go do środka. Korytarz ciągnął się w dół, nieoświetlony i posępny. Echo powtarzało nasze kroki po tysiąc razy, tak samo jak utyskiwania blondyna.
-Ile jeszcze? - usłyszałem po raz osiemdziesiąty, a przed nami wyrosła lita ściana. Po chwili rozstąpiła się ona na boki i oślepiło nas fioletowe światło, a nasze uszy na chwilę straciły orientacje przez ilość atakujących je ... .
-Co to jest? - wyczytałem z ust blondyna, który wyszedł krok przede mnie, wpatrując się oniemiały w tłum ciał poruszających się w rytmie ogłuszającej muzyki. Gdzie niegdzie błyskały jaskrawe iskry magii, a muzyka mieszała się z symfonią westchnięć i jęków.
-Czy oni...? - zaczął blondyn, oniemiając z każdą sekundą coraz bardziej. Jego bordowe oczy lśniły różowawo w blasku neonów.
-Witamy w Mieście Wież. - szepnąłem, nachylając się nad jego uchem i mimowolnie obdarzając jego płatek delikatnym pocałunkiem, którego pewnie nawet nie poczuł.

***
Cyprien

Powolne ruchy ciał, hipnotyzująca muzyka i te jęki. Chwilę, w których słyszysz tylko je, by po chwili oślepiony światłem dokładnie widzieć wszystko.
Skupiłem wzrok na kieliszku krwi, który postawił przede mną skąpo ubrany kelner. Całe jego ciało lśniło, wysmarowane olejkami, których zapach powodował zawroty głowy, a jedyna część garderoby, której używał, była to biała, niemal przezroczysta przepaska na biodra, która przy gwałtowniejszych ruchach i tak zdawała się na nic.
-Podoba ci się? - usłyszałem głos Bastiena, siedzącego obok mnie. Jego czarne oczy połyskiwały fioletem, który błyskał w nich niczym płomienie, którymi tak często stawał się czarnowłosy. Mimowolnie poczułem występujące na moje policzki rumieńce, gdy uśmiechnął się pretensjonalnie, upijając łyk krwi i oblizując usta. Odwróciłem wzrok, ale nie było to dobrym pomysłem, bo tuż przede mną blond włosy młodzieniec finiszował swój "taniec". Poczułem twardość w okolicach rozporka i gorąco w całym ciele, tym bardziej, że blondyn po chwili zaczął zbliżać się w stronę naszego stolika z wymownym uśmiechem.
-Dlaczego nie dziwi mnie to, że tu jesteś, Lin? - usłyszałem po chwili tuż obok siebie. Szybko przeniosłem wzrok na Bastiena, który uśmiechał się szeroko do zbliżającego się coraz bardziej blondyna. Dopiero po paru sekundach zdałem sobie sprawę, że chłopak jest zupełnie nagi, a po wewnętrznej stronie jego ud ścieka biała substancja. Był to widok tak dziwnie pociągający, że z moich ust wyrwał się cichy jęk, gdy niezaspokojona męskość dała o sobie znać, jednak ani blondyn, ani siedzący obok mnie czarnowłosy zdali się nie zwracać na mnie uwagi. Chłopak nazwany Linem zaśmiał się głośno, odchylając głowę do tyłu, po czym bez zbędnych pytań usiadł okrakiem na kolanach Bastiena, wgryzając się lekko w jego szyję. Z rany poleciała gęsta krew, której zapach poniósł się po pomieszczeniu. Czarne oczy blondyna zalśniły srebrnym blaskiem, gdy jego ręka wprawnie szukała rozporka czarnowłosego.
-Pobawimy się? - zapytał niewinnie blondyn tak perwersyjnym tonem, że po moim ciele przeszedł dreszcz. Czułem się jak widz, przed telewizorem i wbrew zdrowemu rozsądkowi chciałem więcej. Moja ręka sama powędrowała do kroku, uciskając go delikatnie. Po chwili zdałem sobie sprawę, że Bastien wpatruje się we mnie z rozbawieniem i znieruchomiałem, szybko odrywając dłoń od rozporka.
-Chętnie, kochany, ale mam towarzystwo. Niegrzecznie byłoby zostawiać gościa samego.
Lin zaśmiał się wdzięcznie, wręcz niewinnie, odchylając ciało do tyłu i spoglądając z błyskiem w oku w moją stronę.
-A czy gość chciałby się pobawić z nami? - zapytał figlarnie, oplatając szyję Bastiena ramionami i przykładając policzek do ciała czarnowłosego.
-Chciałby? - powtórzył Basiten, zwracając się bezpośrednio do mnie, po czym z przebiegłym uśmieszkiem zsunął spojrzenie na mój krok. Moja męskość poruszyła się jakby była żywą, niezależną ode mnie istotą. Uśmiech wampira rozszerzył się jeszcze bardziej, a nieźle wstawiony już Lin zagwizdał ochoczo.
Po chwili wyciągnęli mnie na parkiet. Błyski neonowego światła mieszały mi w zmysłach, które i tak nad wyraz wyostrzone, nie wiedziały co się dzieje. Czy kręci mi się w głowie, czy to cały świat wiruje?
Poczułem na talii czyjeś dłonie, które wsuwały się powoli pod moją koszulę. W pierwszej chwili mój organizm zareagował odruchowo i szarpnąłem się w uścisku, wspominając mimowolnie zapewne jeszcze widoczne na ciele siniaki. Potem jednak zawładnął mną nagły spokój, irracjonalnie zmieszany z podnieceniem. Moja ciało samo znało ruchy, odpowiadało na gesty. Przed sobą widziałem poruszające się zmysłowo, nagie ciało Lina, które raz po raz niknęło w mrokach pomieszczenia, by znów pojawić się na nowo. Za sobą czułem umięśniony tors, w który mimowolnie się wtulałem. Słyszałem cichy śmiech za uchem. Czułem leniwe ruchy dłoni na moim ciele.
Potem wszystko było zamazane. Świat raz rozjaśniał się pod wpływem bliżej nieokreślonego impulsu, zostawiając w mojej świadomości wspomnienie czyichś gorących niczym ogień warg, po czym znikał. Dosłownie znikał, nie zostawiając w moim umyśle nic poza czarną dziurą.

***
Bastien

Czułem drżenie własnych rąk na jego rozgrzanym ciele. Drzwi otworzyły się same z siebie. Może je popchnąłem, a może pomógł mi w tym podmuch magii.  W każdym razie po chwili znalazłem się na łóżku. Świat migotał mi przed oczami i wirował z zawrotną prędkością, by nagle zatrzymać się niespodziewanie, gdy już przyzwyczaiłem się do turbulencji. Nie wiem czy to coś było w powietrzu, czy Lin upatrzył sobie nas na ofiary swojego erotycznego spisku, ale zupełnie otumaniony spoglądałem teraz na nieprzytomne oblicze Cypriena i starałem sobie usilnie wmawiać, że twardość w spodniach spowodowana jest tylko i wyłącznie tym narkotykiem.
Mimo wszystko nie mogłem powstrzymać swoich palców przed gładzeniem jego policzka i odgarnięciem kosmyka złocistych włosów, które zasłaniały przymknięte powieki. Później moja ręka zjechała w dół. Po pięknej, długiej szyi, torsie, przez żebra aż po brzuch. Nie zastanawiałem się, gdzie podziała się jego koszulka. Ja swoją też zgubiłem.
Nagle blondyn mruknął delikatnie i otworzył powoli czerwone ślepia. Przez chwilę patrzył na mnie nierozumiejąco, a burgund jego oczu przykrywała mgiełka. Mimo tego błyszczały w pewien zagadkowy sposób.
Zaskoczony nawet nie zauważyłem kiedy próbując prawdopodobnie zepchnąć mnie z łóżka, wpadł mi w ramiona, przewracając mnie tylko na poduszki. Przez chwilę moje serce zatrzymało się w piersi, a do głowy znów nadleciał obraz jego wygiętego w ekstazie ciała. Nie chciałem znów go wykorzystać. Nie chciałem czerpać przyjemności z jego nieświadomości. I wcale tego nie zrobiłem, a przynajmniej tak chciałem sobie w wmawiać.
To on się na mnie rzucił.

9 komentarzy:

  1. Hej,
    dopiero co tutaj udało mi się trafić, opowiadanie jest wspaniałe, rewelacyjnie się je czyta, odpowiednio jest zachęcany czytelnik do dalszego czytania. Macie nową stała czytelniczkę...
    Weny życzę
    Pozdrawiam serdecznie Basia

    OdpowiedzUsuń
  2. Rozdział króóótki... No dobra. Nie narzekam. Sama piszę czasem krótsze. Tylko... Och... Po prostu się wciągnęłam.
    Rozdział sielankowy i bardzo miło się go czytało. I te ostatnie dwa zdania mnie rozbroiły XD. Nie ma to jak silna wola.
    Mam nadzieję, że niedługo pojawi się wątek z tym księdzem na tej lodowej pustyni 9Czy coś takiego).

    A... i jeszcze jeden błąd jaki znalazłam:
    "Z rany poleciała gęsta krew, której zapach poniósł się po pomieszczeniu." - zapach raczej się rozniósł

    OdpowiedzUsuń
  3. O nie, nieeee! Już? No jak to? Przecież zaczęłam czytać z minutę temu, a tu już koniec? Dziewczyny, jeżeli macie tego więcej, to wrzucajcie... i podzielcie się tym, co macie, gdy piszecie takie cuda!
    Cyp... Cyprien się na niego rzucił? Księciunio... Zaszalała bestia. xD Przecież on Bastien działają na siebie jak dwa kobuty - walczą o dominację, ale najlepiej im razem. Reszta zgrai w kurniku przecież wielokrotnie je zdradza, przechodząc od jednego do drugiego... Mniaam, ja chcieć więcej! xDD

    OdpowiedzUsuń
  4. Halo, halo. xD Zapraszam na rozdział. xD

    OdpowiedzUsuń
  5. Powiadamiam o nowym rozdziale ^^

    OdpowiedzUsuń
  6. W takim razie częściej muszę pisać o jajecznicy i Potterze... Hmm Potter na patelni... ;3 Taak, już mam bardzo zboczony uśmieszek. xD Draco by się ucieszył. xD
    Koniecznie napisz, jak Ci poszła kartkówka. Hehe, przypomniałam sobie mój sprawdzian z niemieckiego... Z racji, że byłam na rozszerzonym (z przypadku), średnio dawałam sobie radę... i biedna nauczycielka miała oczy jak talerze, kiedy w jednym z zadań doliczyła się czterech języków... Niemieckiego, angielskiego, polskiego (dodałam końcówkę -en xD) i japońskiego... Moja wina, że zawsze robiła sprawdziany wtedy, gdy byłam chora? Powinna się cieszyć, że jestem obyta aż w tylu językach. xD

    OdpowiedzUsuń
  7. Syriusza nie oddasz Remusowi? Szczerze oni mi razem nie pasują wizualnie... chociaż widać, że trzymali ze sobą bardziej niż z Jamesem... aczkolwiek w wykonaniu Kirhan nie wyobrażam ich sobie oddzielnie ;3 Draco i Harry - o jak najbardziej, choć... tu też widzisz mam małe opory, Daniel zawsze wydawał mi się jakiś taki ciapowaty. Z rąk mu wszystko leciało.
    "My Kopf itai. xD" - ahahaa xDDD Ale wiadomo, że boli Cię głowa! xD No właśnie z tym sprawdzianem miałam podobnie, że pamiętałam połowę zdań w innych językach... i co najlepsze - przecież pomylenie niemieckiego z angielskim, gdy miało się te lekcje po sobie, nie wydawało się dziwne, ale japoński... Wiesz, pal sześć zapisanie całego zdani, a w tym luki na jakiś wyraz (u góry delikatnie nadpisany po polsku), ale żeby nie przypomnieć sobie, jak coś brzmi po polsku, tylko pamiętać po japońsku? Miałam tak kiedyś z "advertisement". No pół dnia głowiłam się, jak to ująć na polski. xD Myślałam po angielsku, nawet miałam sny. xD
    O, tylko rozdział napiszcie po polsku xDDDD

    OdpowiedzUsuń
  8. Powiadamiam o rozdziale z 18tego października i 21ego (czyli dziś). xD

    OdpowiedzUsuń